Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

Pociąg zwolnił biegu. — Konduktorzy zaczęli wołać „Brunoy! dwie minuty“.
Grzegorz wyjrzał z okna wagonu i zapytał konduktora. Odpowiedź była uspakajająca. Pociąg, jaki przechodził, jechał do Montrerau tylko. Grzegorz odetchnął swobodniej. Aby wiedzieć, gdzie się znajduje Edma, potrzeba będzie zwalczyć sporo zapewne trudności, ale przynajmniej nie wyjechała z Francji ze wszystkiem. Bankier nie zabierał córki do Nowego Jorku.
— Gdzie ona jedzie? — zadawał sobie pytania. Zapewne nie sama, zapewne ojciec musi jej towarzyszyć. Co za powód tej rannej podróży... Chyba na spacer tylko w okolice Paryża... Wycieczka do Fontainebleu może?...
Nagła myśl przemknęła mu przez głowę i aż zadrżał pełen radości.
— A jeżeli jadą do Melun?... jeżeli jadą do mnie?... do mnie — powtórzył. — Pani Delariviére potrzebuje może mojego starania i po mnie się udają. Chciałby był wysiąść i pieszo przebyć drogę, którą przejechał, ale było zapóźno. Pociąg był już w biegu i nie zatrzyma się aż w Paryżu.
W Paryża na nowo zaczął go trapić niepokój.
— Co tu robić? — myślał. — Czy zaraz powracać do domu, czy też rozpocząć poszukiwania.
Po chwilowem zastanowieniu odpowiedział sobie:
— Skoro tu jestem, to ich tutaj poszukam, jest to logiczne przecie. Dziś wieczorem albo jutro pan Delariviére powróci z córką do stolicy, a jeżeli mi się uda, będę przynajmniej wiedział, gdzie ich znajdę.
Postanowiwszy to, udał się do najbliższego biura telegraficznego i podał następującą depeszę do starej swej Magdaleny:
„Jeżeli pan Delariviére przyjedzie do mnie, poprosić, aby zostawił adres paryski i zatelegrafować zaraz do mojego ojca”.
Zrobiwszy to, z weselszą myślą udał się na stację Vincennes i wziął bilet do Saint Maude. Skoro wysiadł z wagonu, nie poszedł powitać rodziców, ale pobiegł na pensję, gdzie przed kilkoma dniami znajdowała się panna Edma. Jeden Bóg wie, z jakiem wzruszeniem chwycił za rączkę od dzwonka