okręt się zagłębia i znika w płomieniach, a w pośród tych płomieni, co wychodzą z bałwanów, wznosi się szafot... zawsze szafot....
Joanna umilkła.
Siły jej się wyczerpały, nerwy nadmiernie naprężone drżały. Pierś unosiła się gwałtownie, wielkie krople potu spływały po twarzy.
Młoda dziewczyna ujęła ją za ręce i wołała:
— Ah! cóż to za sen jakiś okropny!... Ale to sen tylko, droga mamo... Wszystko to nieprawda... W tem wszystkiem niema nic rzeczywistego... niema w tem nic prawdopodobnego. Odpędź te straszne widziadła, mamusiu, obok ciebie jest tylko córka twoja... twoja Edma.
Joanna odetchnęła swobodniej, wyraz zgrozy zniknął z jej twarzy.
— Edma — szepnęła — Edma...
Pierwszy raz po katastrofie w Melun wymówiła imię córki. Dziecko zadrżało z radości i dalej mówiło:
— Przypominasz sobie, matko... że byłam we Francji, w Saint-Maude?...
— Saint-Maude — powtórzyła obłąkana — Saint-Maude... Saint-Maude...
— Ty byłaś odemnie bardzo daleko, w Ameryce, w Nowym Jorku... razem z moim ojcem... Przypominasz sobie, mamusiu?
Joanna przyłożyła obie dłonie do czoła. Ogromna widocznie praca odbywała się w jej mózgu.
Edma powtarzała ciągle:
— Przypominasz sobie, mamusiu... Mój ojciec, którego kochasz z całej duszy, a który żyje tylko dla ciebie... mój ojciec... Maurycy Delariviére... Przypomnij sobie...
Joanna wyprostowała się. Błyskawica w oczach zaświeciła.
— Tak — wymówiła drżącym głosem — tak...
— Przypominasz sobie?
— Przypominam...
— Boże wielkiego miłosierdzia! — wykrzyknęła młoda dziewczyna dokończ swojego cudu i powróć mi moją matkę.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/305
Ta strona została skorygowana.