Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/31

Ta strona została skorygowana.

— Nikt nie słyszał wystrzałów?
— Nikt!...
— To szczególne!...
— Nie... Willa, jak powiadam, jest odosobnioną. Znajduje się conajmniej o jakie dwieście metrów od ostatniego domu, w dole mostu do Melun. O tak późnej godzinie wszyscy już spali, a słabe wystrzały rewolwerowe. nie mogły zwrócić uwagi.
— Zbrodnia zatem popełnioną została w nocy?
— Śledztwo wykazało, że Baltus przybył z Paryża o dziesiątej minut pięćdziesiąt siedm, napadnięty więc mógł zostać około północy.
— A przyczyną zbrodni, zemsta czy rabunek?
— Rabunek... to nie ulega najmniejszej wątpliwości, bo nie znaleziono pugilaresu.
— Co on zawierał?
— Różne papiery i pieniądze.
— Dużo?
— Piętnaście tysięcy dwieście piędziesiąt franków w biletach bankowych...
— Czy mógł kto wiedzieć o tem, że Baltus ma przy sobie taką sumę?
— Niewiadomo... Odebrał je od swego bankiera o czwartej po południu. Miał nieszczęśliwy wyjeżdżać właśnie do Nicei, ze swoją siostrą, którą kochał nad życie... U bankiera, starego przyjaciela rodziny, doznał wielkiej przykrości...
— Z powodu?...
— Z powodu jednego z czeków, skradzionego czy zagubionego, na którym nad podpisem wpisano dosyć znaczną sumę na okaziciela i tę bankier wypłacił...
— Więc ten czek mógł być jakąś przecie wskazówką?...
— Jakim sposobem?.. Bankier nie znał wcale tego, kto z nim przyszedł... na pokwitowaniu położono nazwisko fałszywe... Zresztą czek zniknął razem z pugilaresem i biletami bankowemi...
— Dobrze, ale ja w tem wszystkiem — zauważył pan Delariviére — nie widzę nic takiego, coby się tyczyło skazanego człowieka.