Uderzona tem dziwna zdarzeniem, zaczęła zbierać najmniejsze szczegóły i rzecz szczególna, czy skutkiem przeczucia, czy też podwójnego wzroku duszy, jaki czasami się objawia w pewnych zdarzeniach, wyobraziła sobie, że warjacja, a szczególniej przyczyna warjacji tej kobiety, posłuży jej za nitkę przewodnią do osiągnięcia celu.
Nazajutrz po wizycie w Parc-des-Princes, wstała bardzo rano i powiedziała sobie:
— Już nic nie będę odkładać. Od dzisiaj rozpoczynam swoje dzieło. Ażeby pożytecznie działać, nie mogę mieć żadnej wątpliwości. Chcę pewną nogą iść po drodze, jaka mnie czeka i nie zboczyć. Otóż tej pewności nie będę miała, dopóki nie poradzę się nauki, muszę jej się poradzić. Pomiędzy doktorami w Melun jest jeden, do którego mam zaufanie. Łączy nas przyjaźń niewinnej Edmy. Zobaczę się z nim, wypytam, a jeżeli nie będzie mi mógł odpowiedzieć w sposób stanowczy, to udam się do specjalistów, do profesorów fakultetu paryskiego, do ministrów medycyny wreszcie.
Ubrała się, zjadła wcześnie śniadanie i kazała zaprządz do maleńkiego koszykowego powozika. W parę minut była już w mieście i przystanęła przed mieszkaniem doktora Vernier.
Grzegorz był w domu, siedział w swoim gabinecie, otoczony stosami książek. Czytał coś chciwie i robił notatki w kajecie. Na nagłówku książki, nad którą tak się zagłębiał, można było dostrzedz tytuł: „Obłąkanie i jego rodzaje”.
Dyskretne stukanie do drzwi przerwało pracę młodego doktora.
— Proszę! — odezwał się uprzejmie.
Stara gospodyni ukazała się na progu.
— A cóż tam takiego, Magdaleno? — zapytał Grzegorz.
— A to, panie doktorze, jakaś pani pragnie się z panem zobaczyć.
— Poproś panią tutaj.
Magdalena wprowadziła pannę Baltus.
Młoda dama ubrana była w suknię czarną, żałobną.
Grzegorz powstał, skłonił się przybyłej i fotel jej przysunął.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/317
Ta strona została skorygowana.