— Zapewne, i dosyć często nawet. Ale potrzeba wiedzieć, o jakim rodzaju warjacji chce pani mówić.
— O warjacii spowodowanej przerażeniem. Czy mogłaby kobieta zwarjować, widząc spadającą głowę z szafotu jednego z członków swej rodziny?
— Bez żadnej wątpliwości, proszę pani.
— A! — wykrzyknęła panna Baltus — więc tak jest, więc się nie myliłam. A ta kobieta, dotknięta taką warjacją, czy może być wyleczoną?
— Może.
— Pewnym pan tego jesteś?
— Najpewniejszym.
— Jeśli zgłoszę się do ciebie z chorą tego rodzaju, czy nie odmówisz mi swojej pomocy?
— Zrobię z całego serca, co tylko będzie możebne.
— Dziękuję ci, doktorze... Szczęśliwą jestem, że mogę w danym razie liczyć na pana.
Paula podniosła się z fotelu. Zabierała się do wyjścia. Grzegorz ją zatrzymał.
— Pozwoli pani, że ja z swej strony zadam jej jedno pytanie...
— Słucham, doktorze.
— W jakim wieku jest chora, o której pani mówi?
— Nie umiem panu odpowiedzieć... Wiem tylko, że to kobieta jeszcze młoda...
— Więc pani nie zna jej osobiście?
— Nie... Wydaje się to panu dziwnem, nieprawdaż?...
— Tak, proszę pani, dziwniejszem, aniżeli sądzi pani...
— Dlaczego?
— Bo, proszę pani, od kilku dni śledzę nad faktem zupełnie podobnym do tego, jaki panią zajmuje... Idzie również o kobietę, co zwarjowała z tej samej przyczyny...
— Ta sama przyczyna? — powtórzyła panna Baltus.
— Najzupełniej.
— Co? — wykrzyknęła Paula. — Pan. znasz kobietę, która straciła zmysły na widok szafotu?
— Tak jest, proszę pani.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/319
Ta strona została skorygowana.