Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/320

Ta strona została skorygowana.

Pauli zaparł się oddech w piersiach.
— Doktorze — spytała po chwili — gdzież się to stało?
— Tutaj... w dzień...
Grzegorz się zawahał, nie chcąc odnawiać strasznego wspomnienia.
— W dniu, w którym morderca mojego brata został stracony? — dokończyła panna Baltus.
Doktor skinął głową potakująco.
— Ah! — ciągnęła gorączkowo młoda dziewczyna — teraz wszystko rozumiem. Jedna i ta sama osoba zajmuje nas oboje... Właśnie po to przyszłam do pana, abyś wyjaśnił moją wątpliwość. W takim razie, skoro znasz tę kobietę, musisz wiedzieć, gdzie jest... Powiedz mi, abym mogła ją zobaczyć...
Niestety! nie wiele wiem więcej od pani. Nie wiem, gdzie obecnie znajduje się chora, którą oboje pragnęlibyśmy — uzdrowić.
Paula cofnęła się zawiedziona.
— Wiem — mówiła po chwili — że ta kobieta mieszkała w Melun, w hotelu pod „Wielkim Jeleniem“ na placu świętego Jana.
— Właśnie przybyła tutaj bardzo cierpiąca wskutek długiej bardzo podróży i ja ją leczyłem.
— Pan ją leczyłeś? No, to w takim razie wiesz kto ona?
— Ma się rozumieć.
— Nazywa się?
— Pani Delariviére.
Posłyszawszy to nazwisko, Paula zbladła, zachwiała się i o mało nie upadła. Grzegorz ją przytrzymał.
— Co pani? — wykrzyknął.
— Pani Delariviére.. — powtórzyła złamanym głosem Paula. — Żona bankiera z Nowego Jorku?... Matka Edmy?
— Tak... Ale dlaczego pani tak się przeraziła, skąd to pomieszanie?... — pytał doktor niemniej poruszony i niespokojny, jak Paula.
— Czy podobna? — ciągnęła młoda dziewczyna — czy pan się nie myli?...