Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/326

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ X.

Grzegorz rozerwał kopertę. W kopercie znajdowały się dwa listy. Pierwszy zawierał te słowa:

„Panie doktorze!

Za pozwoleniem pani przełożonej przesyłam panu list, jaki otrzymałam, a który pana interesuje“.
Lakoniczny bilecik podpisany był przez Martę Roveroy. Grzegorz rzucił go na stół i żywo schwycił drugi.
Nasi czytelnicy domyślili się już zapewne, że był to list od Edmy, który Frantz Rittner odniósł na pocztę.
List na czterech drobno pisanych stronnicach zawierał opis boleści biednego dziewczęcia; pisała o swojem zmartwieniu, o swoich zawiedzionych nadziejach, a najdłużej rozpisała się o swojej niewinnej miłości. Nie było ani słówka o domu doktora, ani wzmianki o matce. Nie można było nic się z niego dowiedzieć, gdzie pisząca się znajduje, i skąd pisze.
Doktor chciwie czytał zwierzenia młodej dziewczyny. Doszedłszy do wyrazów, którymi biedne dziecko malowało swoje obawy i cierpienia, ścisnęło mu się serce, a oczy zaszły łzami. Pobladł, ręce jak w febrze, trząść mu się zaczęły. Skoro skończył czytanie, padł na krzesło i zapłakał.
— Doktorze! — zawołała Paula — nie posądzaj mnie o niedyskrecję, ale co to za okropną otrzymałeś wiadomość?
Grzegorz nic nie odpowiedział, podał tylko list młodej damie.
Siostra Fryderyka przeczytała rozpaczliwe słowa i poczuła się niemniej wzruszoną od doktora.
— Biedne dziecię! biedne dziecię! szeptała, ocierając oczy.
— I ani jednego słówka — rzekł Grzegorz — o tem, gdzie się znajduje! Czy nie zdaje się pani, jak mnie, że to milczenie o swojem schronieniu jest bardzo niepokojącem? List ten wygląda, jakby list uwięzionej.
— Prawda, ale przecie jest możliwość oswobodzenia jej z więzienia.