Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/333

Ta strona została skorygowana.

Edma ciągle zajmowała rozmową ogrodnika i rozglądała się dokoła.
Doszli poza zabudowania dla warjatek. Tu droga rozszerzała się trochę, a w kątach małego kwadratu widać było dwa małe parterowe zabudowania.
— Co to za domiki? — zapytała Edma..
Na lewo amfiteatr, a na prawo grabarnia. Nie radzę panience zaglądać do amfiteatru, bo mogłaby panienka zobaczyć niezbyt miłe widowisko...
— Jakie?
— Wolę nie mówić o tem.
Edma nie nalegała.
— A którędy stąd można wyjść na podwórza tych pawilonów?
— Tędy... — odrzekł ogrodnik, wskazując na rodzaj podziemia, wybitego w murze od tego przejścia sam tylko doktor klucz posiada.
Młoda dziewczyna z ciekawością przypatrywała się zewnętrznemu murowi, a spostrzegłszy w głębi drzwi, odezwała się:
— A to zapewne drzwi do wyjścia?
— Tak jest, proszę panienki.
— Gdzie prowadzą?
— Na bulwar Montmorency, wprost kolei żelaznej i wału fortyfikacyjnego?
— Ciekawa bym była zobaczyć fortyfikacją.
— O! proszę panienki to niepodobna, bo nie mogę otworzyć.
Edma zbliżyła się do drzwi.
— Widzi panienka zamek maleńki i delikatny, a otwiera się kluczykiem nie większym, niż kluczyk od zegarka... Nie wiem, czy są dwa takie kluczyki, wiem tylko o jednym, który doktor Rittner nosi zawsze przy sobie.
— Więc żeby obejrzeć fortyfikacją, do koktora potrzeba się udać?
— Tak, proszę panienki.
Młoda dziewczyna wiedziała już teraz wszystko, co chciała wiedzieć. Przyspieszyła kroku, ażeby jak najprędzej