skończyć tę smutną przechadzkę pomiędzy dwoma murami i doszedłszy do miejsca, gdzie była furtka, weszła do ogrodu, a za nią ogrodnik.
Nowa jeszcze przybyła teraz obawa Edmie. Jeżeli spróbuje uciec z matką tą drogą, czy Denis, wyrywający trawę, nie stanie im na przeszkodzie? Chciała się przekonać o tem natychmiast.
— Czy pan co dzień pracuje w tym szkaradnym przesmyku? — spytała.
— Co dzień, proszę panienki.
— I to od rana do wieczora?
— Oh! nie, proszę pani, tylko rano przez parę godzin, a czasami godzinkę wieczorem, resztę czasu parkowi poświęcam.
— Dziękuję wam za waszą uprzejmość, panie Denis powiedziała młoda dziewczyna i wsunęła pięciofrankówkę ogrodnikowi w rękę.
— Ah! jaka panienka dobra! — wykrzyknął.
— Nie zasłużyłem na podziękowanie nawet. Wypiję szklankę porządnego wina za zdrowie panienki.
— To właśnie. A ja dokończę mojego bukietu.
Ojciec Denis skłonił się do samej ziemi i odszedł w stronę pawilonu, gdzie tuż przy sztachetach miał mieszkanie.
— Więc to tędy się wychodzi — szepce Edma, gdy pozostała samą. — Ale koniecznie potrzeba mieć klucze doktora.
Zamyśliła się chwilkę, potem dalej ciągnęła swój monolog.
— Czasami podczas śniadania kładzie on jednakże te klucze na stole, albo je pozostawia w zamku przy szafie z likierami. Potrzebaby skorzystać z takiej okazji.
Powróciła do swojego pokoju i oczekiwała niecierpliwie godziny śniadania w nadziei, że może zdarzy się jej okazja. O jedenastej rozległ się dzwonek. Młoda dziewczyna, niespokojna, zeszła prędko i zajęła zwykłe miejsce przy stole doktora. Śniadanie przeciągało się dosyć długo. Lokaj obnosił salaterkę kryształową, napełnioną poziomkami. Edma podziękowała za nie.
— Dlaczego nie raczy pani jeść tych poziomek, wyborne są, szczególniej z arakiem. Ale a propos araku — nie widzę
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/334
Ta strona została skorygowana.