Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/347

Ta strona została skorygowana.

u niego i kto go kupił. Że rewolwer kupiony był w jego magazynie, o tem zapewnił Grzegorza, ale komu był sprzedany tego nie wiedział. Grzegorz zawiedziony zabrał broń i wyszedł. Wszystko mu się wymykało kolejno. Nadzieje zawodziły go jedna po drugiej. Stukał do dwudziestu drzwi domów zdrowia, poszukując śladów Joanny, ale nigdzie nie umieli mu odpowiedzieć. Z drugiej strony broń, która, jak mu się zdawało, miała go doprowadzić na ślad prawdy, stała się zupełnie nieużyteczną. Kto wie tymczasem, kiedy nadejdzie odpowiedź pana Delariviére na list Pauli? Kto wie, czy Grzegorz zdolny będzie wyleczyć warjatkę i dowiedzieć się od niej strasznej tajemnicy. Pozostawał mu jedyny więc tylko środek dla dowiedzenia się nazwiska tajemniczego skazańca w Melun, i zasięgnięcia wiadomości o jego przeszłości... Pojechać do Melun...
Postanowił to uczynić zaraz nazajutrz. Wychodząc od fabrykanta broni, udał się na stację kolei żelaznej na plac Bastylji i niezadługo znalazł się w Saint-Maude w domu rodziców. Był tak zmienionym, że matka w pierwszej chwili prawie go nie poznała. Ojciec zaniepokoił się jego bladością, wychudłymi policzkami i zapadniętemi oczami.
— Kochane dziecię — powiedział — ty bodaj zanadto się męczysz! Nie potrzeba nadużywać pracy... Zabije cię ona nakoniec.
— Jeszcze kilka tygodni takiego udręczenia, kochany ojcze — odrzekł Grzegorz — i będę mógł trochę wypocząć... W tej chwili idzie o coś zupełnie innego... przybyłem tu, ażeby się ojca zapytać...
— O co takiego?
— Przypominasz sobie, ojcze, że przed kilku dniami rozmawialiśmy o śmierci skazanego, z powodu której nawet ojciec tak się był bardzo rozgniewał.
— A następstwem gniewu tego była ta fatalna kongestja: — odrzekł architekt — tak, w samej rzeczy przypominam to sobie. Adjunkt Lambert, najlepszy w gruncie człowiek, doprowadził mnie do ostateczności swojemi absurdami.