Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/354

Ta strona została skorygowana.

— Panie poruczniku, racz mi pan wyświadczyć przysługę...
— Jaką?
— Pozwól pan, z łaski swojej tym dwom panom, aby mi dopomogli przenieść tę młodą chorą do zakładu — rzekł Frantz Rittner, wskazując na żołnierzy, którzy z ciekawością przypatrywali się scenie, jakiej byli świadkami.
— To najzwyczajniejszy obowiązek, doktorze, oddaję ich panu do dyspozycji.
Na znak dany przez oficera, dwaj żołnierze skrzyżowali ręce i ponieśli ostrożnie Edmę za Rittnerem. Joanna, którą Frantz ujął pod rękę, szła bez żadnego oporu. Została ona odprowadzoną do swej celi i siedziała tu obojętnie, podczas gdy jej córkę wycięgniętą na łóżku i ciągle zemdloną, starano się ocucić za pomocą środków odpowiednich.
Ponury dom w Auteuil odzyskał dwie swoje ofiary.
Klaudjusz Marteau od czasu tak strasznego, jakie zrobił odkrycia, stał się ponurym i milczącym. Pracował co dzień zawzięcie, ale nikt nie słyszał, aby choć żartem zanucił. Powtarzał on sobie nieustannie:
— Czy to prawda, czego ja doszedłem? Czy to może być podobne do wiary?...
Wszystkie usiłowania, aby wyrobić w sobie wątpliwość, pozostały bezużytecznemi. Przypomniał sobie pierwszą swoją przejażdżkę po Sekwanie, przypomniał sobie zapytania, stawiane mu przez Fabrycjusza, zapytania, które tak mu się wydawały wówczas dziwnemi, a które teraz rozświetlały mu rzecz całą; przypomniał sobie śmiertelną bladość Lecléra w chwili wykonywania strasznego wyroku, zrozumiał teraz tę kłamaną poczciwość i to udane zainteresowanie się nim, za które czuł tak wielką wdzięczność.
I zapytywał się ze drzeniem, co powinien uczynić.
Zawiadomić sąd o wszystkiem?... Ta myśl trwogą go przejmowała.
— Kto to wie? — mruczał — a może skradziono mu ten rewolwer? Poczekajmy trochę — dodał. — Trzymajmy wszystko jeszcze w tajemnicy.