Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/361

Ta strona została skorygowana.

— Czemu mam przypisać honor wizyty pańskiej?
— Mój były nauczyciel, doktor V. przysłał mnie do pana i objaśnił mnie, że nosisz się pan z myślą odstąpienia swojego domu zdrowia.
Frantz uradował się niezmiernie. Nareszcie zjawił się kupiec, a sądząc z powierzchowności tegoż i protekcji doktora V., kupiec wcale poważny.
— Tak jest rzeczywiście, proszę pana. Interesa familijne powołują mnie do Alzacji. Zmuszony jestem opuścić Paryż, na bardzo długo może, a że nie mógłbym w takim razie sam doglądać zakładu, widzę się zmuszonym, chociaż z żalem, poszukać jakiego dlań następcy.
— Może więc, proszę pana — odrzekł Grzegorz — znajdzie pan we mnie tego następcę, jeżeli po obejrzeniu zakład mi się spodoba i jeżeli żądania pańskie nie będą zbyt wygórowane. Proszę więc pana, abyś mnie upoważnił do zwiedzenia instytutu, jeżeli już nie w najdrobniejszych szczegółach, to przynajmniej w sposób, abym mógł powziąć dokładne wyobrażenie o całości.
— Ależ to zupełnie słuszne i zupełnie naturalne. Będę miał zaszczyt sam panu służyć za przewodnika i odpowiem na wszelkie zapytania.
— Bardzo wdzięcznym będę za to.
Rittner postąpił parę kroków do drzwi salonu. Grzegorz poszedł za nim. Frantz nagle przystanął.
— Jeszcze słówko jednakże — rzekł. — Przedewszystkiem muszę zwróciś uwagę pańską na pewien ustęp w mojem ogłoszeniu. Wyjątkowe okoliczności, w jakich się znajduję, zmuszają mnie do sprzedania jedynie tylko za gotówkę.
— Bądź pan spokojny — odpowiedział Grzegorz — jeżeli kupię, będziesz pan zapłacony przekazem na okaziciela, na najpierwszego bankiera paryskiego.
Rittner nie mógł sobie życzyć pomyślniejszej odpowiedzi, to też oprowadził zaraz młodego doktora po zakładzie obłąkanych, pokazał mu kilka cel na parterze, parę pokoi na pierwszem piętrze, kąpiele, aptekę, grabarnię, amfiteatr, pralnię i podwórza.