— Wyzyskuje pan moje położenie; ponieważ nie mogę nadal zarządzać sam swoim zakładem, muszę się zgodzić na wszystko...
— Więc zgadzasz się pan? — zapytał Grzegorz.
— Muszę...
— W takim razie interes ułożony na trzykroć pięćdziesiąt tysięcy franków? — zapytał Grzegorz.
— Tak jest, darmo doprawdy panu przychodzi.
I nowe westchnienie towarzyszyło tej odpowiedzi Rittnera.
— Kiedyż będę mógł objąć instytut w posiadanie? — zapytał Grzegorz.
— Zaraz po sporządzeniu aktu sprzedaży i wypłaceniu pieniędzy.
— To w takim razie pojutrze?.. Sprowadzę swego notarjusza... pan raczysz uprzedzić swojego i upewnić godzinę spotkania...
— Dwunasta...
— No więc do pojutrza, do dwunastej, proszę pana.
Grzegorz opuścił dom zdrowia w Auteuil, ani się domyślając nawet, że był przez dwie godziny tak blisko Edmy i Joanny. Kazał się zawieźć na kolej Lyońską i pojechał do Melun pierwszym zaraz pociągiem. Pilno mu było zobaczyć się z Paulą i zawiadomić ją o szczęśliwym rezultacie swoich poszukiwań. Frantz Rittner, po odjeździe nabywcy odetchnął jak człowiek, któremu spadł z głowy wielki ciężar i zatarł ręce radośnie.
Nazajutrz rano Paula, uszczęśliwiona wynalazkiem Grzegorza, jechała do Paryża w towarzystwie młodego doktora na ulicę Saint-Lazare, do Jakóba Lefébre. Bankier wyjechał na parę dni. Panna Baltus zażądała od kasjera, aby na przekaz wydany przez nią na imię Grzegorza Vernier, wypłacono taką sumę, jakiej tenże zapotrzebuje.
Powracając od bankiera, wstąpiła do swojego notarjusza i prosiła, aby się udał do domu zdrowia w Auteuil, dla spisania aktu kupna.