Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/367

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XX.

Frantz Rittner udał się do gabinetu, położonego na parterze w lewym pawilonie i zajął się księgami, jakie miał następcy swemu pozostawić. Około dziesiątej poszedł na górę, aby się ubrać i opuścił dom w Auteuil dla wyszukania Renégo Jancelyn. Poszedł prosto na ulicę Talbout, gdzie mieszkał brat Matyldy.
— Czy pan Jancelyn jest w domu? — zapytał stróża, który znając go, odpowiedział:
— Nie panie... niema go w domu.
— A nie wiecie, jak prędko powróci?
— Nic panu nie mogę odpowiedzieć, bo od trzech dni nie widzieliśmy pana Renégo.
— Od trzech dni? — wykrzyknął Rittner.
— Tak jest, proszę pana, aż tyle. Ja i żona jesteśmy bardzo zaniepokojeni o niego.
— Może wyjechał?
— To by mnie bardzo dziwiło, bo skoro wyszedł poraz ostatni, nie zabrał ze sobą ani walizy, ani nawet worka podróżnego.
— Jeżeli dzisiaj powróci, to proszę mu powiedzieć, że go czekam jutro rano u siebie, bo mam z nim pomówić o rzeczy bardzo ważnej i bardzo pilnej.
— Dobrze, panie...
Rittner zdziwiony, kazał się zawieźć na ulicę Fournelles, przeszedł podwórze, nie odzywając się do stróża, wszedł na ciemne schody aż na piąte piętro i zdziwił się, nie ujrzawszy w drzwiach, do których zastukał, ozdobnego szyldziku z nazwiskiem Landrinet, o jakim wspominaliśmy w czasie nocnej wizyty Fabrycjusza u brata Matyldy. Nikt mu się nie odezwał. Rittner poczekał parę minut i znowu zastukał po kilka razy, ale napróżno. Renégo nie było w mieszkaniu, służącem mu za pracownię. Frantz zeszedł napowrót i zastukał do okienka odźwiernego, który ukazał nos, ustrojony w okulary.
— Czy pana Landrinet niema w domu? — zapytał Rittner.
— Pan Landrinet już się stąd wyprowadził.
— Wyprowadził się? — zapytał zdumiony Rittner.