cofnął się mimowoli, zdumiony i wystraszony tem groźnem zachowaniem się siostry.
— Ah! — krzyknęła Matylda ponuro, Paweł mówił prawdę, jesteś podłym, nędznikiem, fałszerzem!...
— I cóż dalej? — odrzekł brutalnie wspólnik Fabrycjusza i Rittnera — co cię to obchodzi? Czy nie oddałem ci, co do ciebie należało? Czy winienem ci co jeszcze?... Co mnie obchodzą twoje przekleństwa? — Oddaj mi czek i bądź cicho!...
— Podły fałszerzu, ciągnęła młoda kobieta — pytasz, co mnie to obchodzi? Zwróć mi szczęście, które mi zniweczyłeś na zawsze. Byłam kochaną, zapomniałam o przeszłości fatalnej... On także mógł o niej zapomnieć... Miałam przyszłość przed sobą... To wszystko zniszczyłeś... Dzięki tobie Paweł de Langenois pogardza mną i teraz, kiedy wie o twojej nikczemności, zechcesz go może zamordować, jak zamordowałeś Fryderyka Baltusa przed kilku miesiącami.
Posłyszawszy to nazwisko ostatnie, René zadrżał gwałtownie, zbladł jak widmo i czuł, że mu się w głowie zawraca. Powiódł wokoło błędnemi oczyma, aby się przekonać, że nikogo nie było, co by słowa siostry posłyszał. Następnie zachwiał się jak pijany i zamruczał:
— Milcz, nieszczęśliwa warjatko!... Milcz!...
— A! — mówiła Matylda. której źrenice zaszły krwią. — Boisz się niegodziwcze... chciałbyś, żebym milczała!... Nie spodziewaj się tego... Będę mówiła i powiem wszystko... Znam cię teraz nędzniku... Znam cię dobrze, nie tylko fałszerzem jesteś, ale i mordercą, albo wspólnikiem mordercy. Z tego czeku dowiedziałam się o wszystkiem, albo raczej zrozumiałam wszystko... To spowodu sfałszowanego czeku, takiego jak ten, Fabrycjusz i ty postanowiliście zamordować Fryderyka Baltusa.. Mam dowód w ręku... Mam list, który Leclére pisał do ciebie, a który u mnie zgubiłeś. — Nie zrozumiałam go wtedy... Dzisiaj rozumiem każde słówko... Schowam ten list, tak samo, jak schowam i ten czek, będzie to broń moja przeciwko tobie! Wróć mi moją miłość!
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/381
Ta strona została skorygowana.