Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/386

Ta strona została skorygowana.

Intentand, łakomiąc się prawdopodobnie na wysokie wynagrodzenie, uczynił zadość żądaniu marynarza...
— Idę naprzód — powiedział — skoro przybędziesz, pokój będzie gotowy.
Zawrócił zaraz i powrócił do willi. W pięć minut po tem, Matylda ciągle nieprzytomna, leżała na łóżku, w pokoju na parterze. Eksmajtek przypatrywał jej się z uwagą.
— To dziwne — mówił sobie po cichu. Założyłbym się o dwa dukaty za jajko na twardo, że widziałem gdzieś tę milutką twarzyczkę... Ale gdzie i kiedy? — Nie mogę przypomnieć sobie...
Paweł de Langenois stał przy łóżku, trzymając w swoich rękach lodowatą rękę Matyldy, przerażony ciągłą nieruchomością biednej dziewczyny. Odwrócił się do Klaudjusza i Laurenta i powiedział:
— Stan tej pani przeraża mnie, potrzebaby doktora i to jaknajprędzej...
— Niech się pan nie obawia — odrzekł Laurent, — posłałem już po doktora do Courbevoie.
Klaudjusz Marteau nie znosił bezczynności... To też opuścił willę i powrócił na miejsce pożaru, gdzie obecność jego była potrzebną. Kiedy miał wychodzić przez furtkę na bulwar Sekwany, spostrzegł, że zatrzymał przy sobie srebrną szkatułkę, wyjętą z rąk młodej kobiety w chwili ratunku.
— Oddam ją najpierw — pomyślał sobie, cofnął się więc do mieszkania i postawił szkatułkę na stole. Zrobiwszy to, powrócił do ognla. Pomoc nadbiegła ze wszystkich stron, ale za późno. Z eleganckiego domku pozostało zaledwie kilka ścian sterczących. Straż zalewała wodą dymiące się szczątki. Komisarz policji podejrzliwy, tak z natury, jak i ze swego powołania, zaczął wypytywać służące. Biedne dziewczęta potraciły zupełnie głowy, odpowiadały też, że nie wiedzą o niczem, że wypadek musiał nastąpić z nieostrożności pani... Komisarz chciał zobaczyć panią, ale nikt nie umiał mu powiedzieć, gdzie nieznany wybawca zaniósł nieszczęśliwą. Klaudjusz Marteau, widząc, że nie ma już co robić, powrócił do willi, rzucił się na łóżko i zasnął głęboko.