Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/389

Ta strona została skorygowana.

— Jeżeli nie ciebie, to przynajmniej twojej siostry. Chciałem się dostać do jej domu i dowiedzieć się, gdzie cię spotkać mogę.
— Domu mojej siostry już byś nie znalazł w tej chwili.
— Jakto? nikt by nie mógł mi go wskazać?
— Odwróć się i spojrzyj!?
I wskazał gestem czerwoną łunę, która teraz wyraźnie ukazywała się ponad drzwiami.
— Pali się! — wykrzyknął Rittner.
— Widzisz przecie!
— Ale cóż to ma za związek?
— Najprostszy na świecie... To dom Matyldy się pali... a Matylda jest w domu... oto klucz od pokoju, w którym się znajduje, a pokój ma jedno tylko wyjście!
Frantz zadrżał.
— Przestraszasz mnie! — mruknął, wpatrując się w Renégo. Te dziwne słowa... to twoje pomieszanie, ta bladość twoja i krew na twarzy...
— Paznokcie Matyldy poszarpały mi ciało...
— Cóż się więc stało, powiadaj.
— Opowiem ci, ale siadajmy do powozu i powracajmy do Paryża.
Podczas kiedy powóz się toczył, René Jancelyn opowiedział Frantzowi ponury dramat, w którym odegrał tak straszną rolę. Nie pominął żadnego szczegółu. Doktor słuchał uważnie, a nareszcie rzekł:
— Zdaniem mojem miałeś prawo uwolnienia się od tak wielkiego niebezpieczeństwa, a jeżeli Matylda wyratuje się z płomieni, najpierwszą jej czynnością będzie oskarżenie cię prokuratorowi Rzeczypospolitej.
— Zapewne, ale się nie ocali, a ja nie mam wcale zamiaru czekać, aż przyjdzie po mnie policja...
— Co zamyślasz zatem zrobić? — zapytał Frantz.
— Zmienić, nie ociągając się, ojczyznę...
— Opuszczasz Paryż i Francję?
— I to zaraz jutro rano... Zresztą zamiar ten dojrzał we mnie od trzech dni stanowczo.