— Fałszerze i mordercy... zamordowali Fryderyka Baltusa, zamordowali z powodu sfałszowanego jego czeku.
— Co... co?... — zapytał zdumiony pan de Langenois.
Matylda mówiła dalej:
— Miej się na baczności Pawle... Miej się na baczności!...
czek jest faszywy... oni i ciebie zamordują także... Wiozą ich... Tam są zaczajeni... śledzą cię... Bądź ostrożny... broń się!... Ah! zapóźno!... zabili go... Boże... co tu krwi przelanej, co tu krwi dla tysiąca luidorów...
Młoda kobieta krzyknęła przeraźliwie i upadła na poduszki, trzęsąc się nerwowo.
— Co to ma znaczyć, proszę pana? — zapytał Paweł osłupiały. Co to jest?
— Uzbrój się pan w odwagę — odrzekł doktor, bo będziesz jej pan potrzebował bardzo dużo; bo mam panu smutną zwiastować nowinę... Umysł tej młodej osoby nie mógł wytrzymać strasznego wstrząśnienia... zwarjowała.
— Zwarjowała? — powtórzył Paweł Langenois z nieopisaną trwogą...
— Tak jest, panie... tak jest niestety...
Młody człowiek zbladł jak chusta.
— Ah, panie! — rzekł — to okropna wiadomość! Co zrobić dla zwalczenia złego?...
— Unikać przedewszystkiem okazji do nowego ataku, który, jak przypuszczam, będzie okropnym. Wystrzegać się, aby nie nastąpił tutaj, gdzie nie ma możności dać chorej odpowiedniej pomocy.
— A więc, gdzie się udać trzeba?...
— W zakładzie dla obłąkanych, potrzeba koniecznie umieścić panią.
— Czy możesz mi pan wskazać jaki?
— Mogę, jest niedaleko w Auteuil... Nie znam go osobiście, ale wiem, że to instytut pierwszorzędny. Kierowany jest przez specjalistę, o którym bardzo wiele mówią dobrego, doktora Rittnera.
— Przeprowadźmy ją bez straty czasu do Auteuil... spodziewam się, że mi pan zechcesz towarzyszyć.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/392
Ta strona została skorygowana.