Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/412

Ta strona została skorygowana.

szczęścia, w które nagle druzgocący piorun uderzył. Musiał jednak panować nad sobą, aby się zająć sprawą, jaka go sprowadziła do Ameryki. Miał tyle siły woli, że ukrył cierpienia, że na twarz przybrał wyraz, jeżeli nie zupełnie wesoły, to przynajmniej spokojny.
Wszystko w domu zastał w należytem porządku, a pełnomocnik objaśnił go krótko i jasno co do propozycji, jaką jużeśmy wspominali.
Nazajutrz po przybyciu pan Delariviére zobaczył się z kapitalistą, pragnącym objąć po nim interes. Kilka dni wystarczyło do zredagowania aktu sprzedaży, na warunkach, wyszczególnionych w liście pełnomocnika. Pan Delariviére akt ten podpisał i odebrał w zamian przekazy na Paryż. Fabrycjusz otrzymał wszystkie te wartości do przechowania i miał je ciągle przy sobie w pugilaresie.
Teraz nic już nie przeszkadzało ex-bankierowi powracać do Francji.
W dzień odjazdu wysłał Fabrycjusz rano depeszę do Pauli Baltus i do Laurenta,
Trochę przed piątą wieczorem pan Delariviére, odprowadzony do portu przez swych przyjaciół, wsiadł na pokład Albatrosa, na którym za pół godziny miał się oddalić bezpowrotnie z tej ziemi, która była dlań drugą ojczyzną i gdzie żył taki szczęśliwy i taki szanowany.
List Pauli, w którym prosiła ojca Edmy, ażeby ją objaśnił, gdzie się znajduje Joanna, przybyć miał do Nowego Jorku na drugi dzień dopiero po odpłynięciu „Albatrosa”, bo statek pocztowy opóźnił się w drodze z powodu niesprzyjającej pogody. To tłumaczy milczenie bankiera.
Pan Delariviére czuł się bardzo zmęczony i pięcio lub sześciodzienny wypoczynek był mu koniecznie potrzebnym, ale tak pragnął powrotu do Joanny i Edmy, że nie chciał odkładać wyjazdu. Ani minuty nie spał ubiegłej nocy. To raz mu było zimno, to znowu poty nań występowały, w lewym zaś boku poniżej serca doznawał takiego bólu, jakby go kto nożem krajał. Skoro tylko podniesiono kotwicę pan Delariviére spać się położył.