Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/418

Ta strona została skorygowana.

odzyska zmysły, powiesz jej, że ostatnią myślą moją była ona i ukochana nasza Edma i że usta moje szeptały te dwa imiona w ostatniej mojej chwili. Przysięgniesz mi, że jej to powiesz i że dołożysz wszelkich starań, aby przyspieszyć zupełne jej wyzdrowienie?
— Przysięgam z całej duszy!
— Wierzę ci i dziękuję, ale wymagam od ciebie jednej jeszcze rzeczy...
— O cóż idzie?
— O Edmę.. Jeżeli umrę i jeżeli Joanna pozostanie obłąkaną, córka moja zupełną będzie sierotą na świecie. Ty musisz się nią zająć, ty musisz zastąpić jej ojca i matkę... Przysięgnij mi, że dla tej pieszczotki mojej będziesz pełnym poświęcenia bratem, że postarasz się o godnego dla niej męża, o człowieka, któryby jej szczęście zapewnił.
— Przysięgam ci wuju, — powtórzył młody człowiek, ale przecież żyć będziesz i za kilka dni zobaczysz znowu Edmę i Joannę.
— Dałby Bóg, ażebyś był dobrym prorokiem, ponieważ jednak nie mogę w to uwierzyć, muszę jeszcze jedną rzecz zrobić. Otóż otwórz moją walizkę i podaj mi portfel, w którym znajdują się przekazy na Paryż, płatne na okaziciela i reprezentujące większą cześć mego majątku...
— Co wuj chcesz zrobić? — zapytał zdziwiony Fabrycjusz.
— Chcę je popodpisywać, ażeby w razie mojej śmierci wypłata mogła być dokonaną bez żadnych trudności i formalności.
Fabrycjuszowi, pomimo całego wysiłku, oczy zaświeciły dzikim jakimś blaskiem.
— Jestem ci posłusznym, kochany wuju, — odpowiedział powstając.
Otworzył walizkę, wyjął portfel, który znał już dobrze i podał go panu Delariviére.
— Teraz daj mi pióro i atrament, — powiedział ten ostatni.
— Służę ci, kochany wuju.