Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/431

Ta strona została skorygowana.

W kwakrans później pompy, energicznie użyte, opanowały pożar, a burza jednocześnie zaczęła się uspokajać. Można było przypuszczać, że Albatros uniknął niebezpieczeństwa.
Kapitan Kerjal, uwiadomiony o tem co zaszło przez doktora, kazał przetrząsnąć cały okręt literalnie. Wiemy, że bankier nie mógł być odnalezionym.
Bałwan morski musiał go zapewne zrzucić z pokładu, albo sam nawet skoczył w morze w przystępie szaleństwa...
Fabrycjusz, który wydawał się głęboko zrozpaczonym, wyrugował z umysłu wszelką obawę i najswobodniej panował nad sobą. Udał się natychmiast do kajuty, którą pan Delariviére zajmował, wziął walizkę, zawierającą dowody wartościowe, popodpisywane przez bankiera, przetrząsnął jego ubranie, zebrał wszystkie papiery bez wyjątku i zamknął się pod pretekstem wielkiej boleści.
Cały prawie majątek wuja znajdował się w jego rękach. Przejrzał jeden za drugim papiery, pomiędzy którymi znajdował się i testament, jaki znał dobrze. Potem zamknął walizkę.
Noc przeszła względnie spokojnie. Wiatr prawie ustał. Bałwany opadały.
Skoro dzień nastał, wszystko było już doprowadzone do porządku. Nowy maszt stał w miejsce tego, który piorun roztrzaskał i w popiół zamienił i niepodobna prawie było uwierzyć, że Albatros przeszedł przed paru zaledwie godzinami taką prawdziwie ciężką próbę. Akt zejścia pana Delariviére wpisany został do regestrów aktowych okrętowych, i Fabrycjusz otrzymał jego kopję.
Odgrywał on po mistrzowsku komedję wielkiej boleści, oczy miał zaczerwienione, a twarz zmienioną, to też zyskał współczucie ogólne i wielką sympatję.
W siedm dni później Albatros wpłynął do portu Hawru. Fabrycjusz pożegnał się z kapitanem Kerjal i doktorem Bardy, podziękował im serdecznie za życzliwość i współczucie, jakiego doznał w swojem nieszczęściu. Kapitan wskazał mu drogę, jaką ma się udać, aby otrzymać poświadczenie aktu zejścia, i sam mu w tem dopomóc przyobiecał.