Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/436

Ta strona została skorygowana.

— Siedemnaście.. osiemnaście... dziewiętnaście... dwadzieścia... Dwadzieścia tysięcy franków... Miej się na baczności Paulo... Miej się na baczności!... Ty znasz ich tajemnicę... oni cię zabiją... Dla dwudziestu to tysięcy franków Fryderyk Baltus został zamordowanym... Zabili go dla dwudziestu tysięcy franków!...
Posłyszawszy tak niespodziewanie i w takich okolicznościach nazwisko brata, Paula od stóp do głów zadrżała, pobladła śmiertelnie i pomięszana spojrzała na Grzegorza.
Młody człowiek niemniej był pomięszany i zdziwony od swojej towarzyszki.
Rittner, któryf poraz pierwszy obecnym był przy ataku Matyldy, zmienił się także na twarzy, poczuł dreszcze po ciele i nie mógł powstrzymać gestu zdziwienia i przerażenia.
Grzegorz i Paula chcieli go właśnie o coś zapytać, ale nie mieli na to czasu.
Matylda, dotąd spokojna w swojem pomięszaniu, nagle wpadła w furję gwałtowną. Zaczęła wydawać ponure okrzyki, podobne do ryku dzikiej bestji. Poszarpała w kawałki na sobie ubranie, podrapała się paznokciami, krew spływała po atłasowem jej ciele, a napad zamiast się zmniejszyć, stawał się coraz gwałtowniejszym. Nieszczęśliwa załamywała ręce, tarzała się po podłodze, jak ptak postrzelony śmiertelnie, to znów podskakiwała jak na sprężynach i z impetem rzucała się ku ścianie, uderzając o nią głową. Materace zapobiegały skutkom, które spewnością byłyby śmiertelne. Mimo to słychać było ciche uderzanie się; nareszcie nieszczęśliwa wyczerpana i ogłuszona padła na posłanie prawie bez przytomności. Nerwowe dreszcze wstrząsały od czasu do czasu jej ciałem.
Napad już minął — odezwał się Rittner i dał znak pomocnikowi, aby infirmerki zajęły się warjatką.
Paula Baltus zbliżyła się do Grzegorza i szepnęła mu na ucho:
— To przestraszające i wstrętne! Ale dlaczego ta biedna istota wymówiła imię mojego brata i co znaczy ta liczba dwudziestu tysięcy franków, do których ciągle wracała?