— Zapewne! — odrzekła uroczystym głosem Paula. — Dla pana to szczęście! Dla Edmy i jej matki, to zdrowie! Dla mnie, to zemsta!
Posłyszawszy te słowa, Rittner zadrżał od stóp do głów. Kilka kropel zimnego potu wystąpiło mu na czoło. Czuł, jak mu włosy powstają na głowie.
— Zemsta! — powtórzył zdziwiony.
— Tak panie — odpowiedziała Paula. — Dziwi to pana.
— Nie chcę wierzyć własnym uszom. Przecie pani nie nienawidzi ani pani Delariviére, ani jej córki?
— Kocham obydwie z całej duszy! Pan mnie rozumiesz, nieprawda? W kilku słowach wyjaśnię panu te ciemności: Przed chwilą, nieszczęśliwe stworzenie, Matylda Jancelyn, wymówiła przy panu nazwisko zamordowanego Fryderyka Baltus. Ja się nazywam Paula Baltus i szukam mordercy mojego brata, albo wspólnika tego mordercy...
Rittner o mało nie zemdlał.
— Paula Baltus! Mścicielka, której obawia się najbardziej w świecie! Ona tutaj, przy nim, przed nim, patrzy na niego! Kto wie, czy ten wzrok, przed którym drżał, nie zagłębi się do jego duszy, nie wyczyta, co się dzieje w niespokojnym jego sumieniu? Spokoju, silnej woli, albo jestem zgubiony! — pomyślał Frantz, pochylając się nisko przed młodą dziewczyną, ażeby ukryć bladość i przerażenie.
— Doktorze — zapytał pomocnik, czy będziemy w dalszym ciągu odwiedzać chore?
— Już dwunasta — odrzekł Rittner, ukrywając swoje pomieszanie. — Śniadanie musi być podane. Spodziewam się, że panna Baltus i pan Grzegorz Vernier raczą zasiąść przy moim stole, który dzisiaj jeszcze do mnie należy.
— Ale z największą przyjemnością — odrzekła Paula — przyjmujemy pańskie zaproszenie.
Grzegorz rzekł tymczasem do młodego pomocnika.
— Pamiętaj pan o pani Delariviére.
— Sam ją natychmiast poprowadzę do pawilonu panny Edmy, do mieszkania, jakie obok córka jej zajmuje.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/444
Ta strona została skorygowana.