Grzegorz i Paula doznawali dziwnego uczucia ludzi, którzy przypadkowo byli świadkami sceny fantastycznej magnetyzmu.
— To co usiłowałem uczynić w waszej obecności, kochany uczniu — odezwał się profesor V. — pozwala mi sformułować teraz dokładną opinję, której nie mogłem wyrobić sobie przedtem. Paraliż mózgu nie jest zupełny. Wrażliwość nie wygasła. Pani Delariviére, jak mi się zdaje, może odzyskać rozum.
— Ah! — wykrzyknęła rozpromieniona panna Baltus — cóż to za szczęście!
— Nie zapominaj tego, coś widział — mówił dalej doktor V. — zwracając się do swojego ucznia — i skorzystaj z nauki. W pewnych wypadkach pomieszania zmysłów silna wola lekarza jest najlepszym środkiem wyzdrowienia. Wypada w potrzebie być stanowczym, ostrym, tyranem nawet — nie zapomnij o tem.
— Nie zapomnę! — odpowiedział Grzegorz.
— Teraz chodźmy na śniadanie, potem będziemy rozmawiać o stanowczem doświadczeniu, o jakiem mi pisałeś, żądając mojej rady.
— Służę, kochany profesorze.
Panna Baltus i obaj lekarze opuścili pokój, pozostawiając Joannę uśpioną głęboko.
Podczas śniadania doktor V. zarzucał pytaniami Grzegorza i zdawał się uradowany jego jasnemi i dokładnemi odpowiedziami. Po kawie przeszli do gabinetu.
Serce Pauli silniej zabiło. Od tego, co tam będą mówili, zależeć będzie zapewne uzdrowienie pani Delariviére, o co tak bardzo chodziło sierocie, zajętej swoją zemstą.
— Przystąpmy otwarcie do rzeczy, mój kochany uczniu — mówił doktor V. — Przejrzałem twój materjał z uwagą, na jaki zasługiwał, a szczególniej zastanawiałem się nad dziwnemi sposobami, na jakie liczysz w zwalczaniu złego.
— I cóż, profesorze? — zapytał Grzegorz — jak te sposoby uważasz?
— W zasadzie dobre, ale stanowczo nie zgadzam się na sposób wykonania.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/465
Ta strona została skorygowana.