Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/475

Ta strona została skorygowana.

— Owszem, ale nie chciał powiedzieć.
— Dlaczego?... przecie możnaby odwiedzić biedną dziewczynę...
— Może słusznie robi pan de Langenois, że tego nie chce.
— A propos domu zdrowia — mówił znowu Fabrycjusz — czy nie widujecie czasami doktora Rittnera? — Czy zawsze przychodzi do kawiarni Riche?
— Był raz jeden tylko... jest temu dni dziesięć czy dwanaści.. Od tego czasu zniknął gdzieś zupełnie.
— Może zrobił się pustelnikiem — rzekła Adela.
— Myślę raczej, że się zagłębia w swoich naukach — powiedział Fabrycjusz, zdziwiony zmianą zwyczajów Frantza.
— Zjesz z nami obiad, ma się rozumieć — powiedział Pascal — zapraszam cię i myślę, że się trochę pośmiejemy.
— Dziękuję ci, kochany przyjacielu, inną razą korzystać będę z uprzejmego zaproszenia.
— Dlaczego?
— Zmęczony jestem podróżą... Posilę się buljonem i spać pójdę.
— Jak ci się podoba, ale zobaczymy się niezadługo?
— Zapewne!
— Lepiej naznacz nam dzień.
— Niepodobna... może będę zmuszonym opuścić Paryż dla odbycia jednej jeszcze podróży w pewnym ważnym interesie.
— No to za powrotem!
— Dobrze...
Fabrycjusz podał rękę Adeli i Pascalowi i szybkim krokiem udał się w stronę ulicy Madelaine, sam nie wiedząc, gdzie idzie. Opanowały go najróżnorodniejsze myśli i niepokoiły..

ROZDZIAŁ XLIX.

— Że René Jancelyn uciekł, to nie ulega wątpliwości. Matylda dostała pomieszania zmysłów wskutek pożaru, pozatem podejrzewają tego ostatniego że jest sprawcą pożaru, w którym biedna o mało nie spaliła się. Rittnera nie widać nigdzie. Wszystko to składa się dziwnie! Cóż się tu