Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/500

Ta strona została skorygowana.

— Niech mnie Bóg broni — odrzekł żywo siostrzeniec bankiera — ale musisz pan zrozumieć, jak położenie moje drażliwem jest w tej sprawie... Wzruszony tem jestem, co przed chwilą posłyszałem od pana, ale ja nie jestem legalnym opiekunem Edmy, nie mogę więc decydować co do jej osoby... Nie wiem zresztą, czy kuzynka wie o pańskiem do niej przywiązaniu i czy je podziela.
Paula wtrąciła się ze swej strony.
— Edma wie i podziela to uczucie... Wiem o tem z pewnością... Kocha szalenie naszego doktora, wierzy tak samo, jak i ja wierzę, że zostawszy jego żoną, pozyska szczęście prawdziwe...
— Słowa panny Baltus są dla mnie najzupełniej dostateczną rękojmią, panie doktorze! — wykrzyknął Fabrycjusz. — Odtąd mam dla pana największą sympatję... W imieniu nieodżałowanego mojego wuja dziękuję panu za jego prośbę i przyjmuję ją z całego serca...
— Ach! — rzekł, — brakuje mi słów na wyrażenie wdzięczności mojej dla pana! Nie tylko najwierniejszego przyjaciela będziesz miał pan we mnie, ale i brata prawdziwego.
— Widocznie — pomyślał sobie siostrzeniec bankiera, ściskając z czułością bankiera, nie domyślają się tutaj niczego... Obawy, jakim uległ Rittner i Jancelyn, były zupełnie płonne. Wszystko idzie jak najlepiej!...
Po chwilowem milczeniu Paula się znowu odezwała:
— Ale, kochany Fabrycjuszu, zdaje mi się, że pan Delariviére, tak bardzo przywiązany do Joanny i jej córki, musiał pomyśleć o ich przyszłości w razie, gdyby zatwierdzenie jego małżeństwa podług ustaw francuskich nie doszło do skutku?
Młody człowiek spodziewał się tego pytania, to też dawno się na nie przygotował.
— Wuj mój, tak samo jak każdy prawie stary człowiek, nie lubił myśleć o śmierci i nie przypuszczał, aby mu tak niespodziewanie zabrakło czasu... Obawiam się bardzo o to, czy zrobił jakie rozporządzenie.