— Dla tego, że widziałem go wcześniej od pani, wieczorem w dniu, kiedy przyjechał i zapomniałem powiedzieć pani o tem.
Panna Baltus spojrzała zdziwiona.
Widziałeś pan wcześniej odemnie Fabrycjusza? — wykrzyknęła.
— Tak jest, proszę pani.
— Gdzie? Na ulicy Tailbout nr 9.
— Cóż on tam robił?
— Wypytywał stróża o pana Renego Jancelyn.
— O kuzyna tej biednej warjatki, która się tu znajduje?
— O jej brata. Ach! jakto dziwnie się czasami składa na świecie!
Grzegorz opowiedział w krótkości to, co zaszło przy ulicy Tailbout, opowiedział wielkie swoje zdziwienie, gdy nazajutrz zobaczył u siebie pana Fabrycjusza, którego dotąd nie znał wcale.
— Rzeczywiście — odrzekła panna Baltus — to spotkanie bardzo jest jakieś szczególne. Czy Fabrycjusz zna Jancelyna?
— Mówił że nie, a ja nie mam żadnego powodu nie wierzyć jego słowom.
— Mówiłeś mu pan o Matyldzie?
— Ani słowa.
— Dla czego?
— Nic mnie nie upoważniało do tego. Zresztą nie znając zupełnie brata, nie musi znać i siostry.
— Być może, ale możemy się dla pewności przekonać, czy zna pannę Jancelyn.
— W jaki sposób?
— Stawiając niespodziewanie pana Leclére wobec tej kobiety. Jeżeli ją znał, to trudno mu będzie w pierwszej chwili ukryć swoje zdziwienie.
— Pański projekt uznaję za wyborny. Postawimy niespodziewanie Fabrycjusza wobec panny Jancelyn — zobaczymy
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/525
Ta strona została skorygowana.