Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/530

Ta strona została skorygowana.

musiało wywrzeć na niej straszne wrażenie. W napadzie furji wrażenie to naturalnie się powiększa. — Czy tak, doktorze?
— To prawdopodobne i także z początku w to wierzyłem.
— A teraz nie wierzysz?
— Sam nie wiem.
— Cóż pan nareszcie przypuszczasz? Co pan wnosisz?
— Nic.. Szukam.
Odpowiedź ta przerwała wszelkie możebne wypytywania. Fabrycjusz nie nalegał też więcej.
Wyszli wszyscy z celi Matyldy, która nawet nie spostrzegła tego.
Chódźmy teraz do Edmy i Joanny — odezwała się panna Baltus. — Potem zjemy śniadanie i pojedziemy do Melun.

ROZDZIAŁ LXI.

Wielka zmiana, po której wiele można się było spodziewać, zaszła w zdrowiu Edmy od wczoraj. Blada jej twarzyczka przybrała odcień różowy. Usta się uśmiechały. Bicie serca było regularne. Gorączka znikła prawie zupełnie. Szczęśliwe te rezultaty były następstwem spokoju i dobrze przespanej nocy.
— Kochana pieszczotko — odezwała się Paula, całując Edmę — przychodzę ci powiedzieć do widzenia.
— Więc stanowczo się zdecydowałaś — spytała Edma — odjechać dziś rano?...
— Tak kochanie...
— Z kuzynem Fabrycjuszem?
— Z nim, kochanko...
— Ale powrócisz?
— Kuzyn twój powróci zaraz dziś wieczorem, ja jutro.
— A przywieziesz Foxa ze sobą?
— Jeżeli tylko życzysz sobie tego?
— O! przywieź, przywieź, dobrego pieska! Lubię jak położy swoją inteligentną główkę na moich kolanach, jak patrzy na mnie swojemi smutnemi, ładnemi oczyma.