Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/532

Ta strona została skorygowana.

— Pani Delariviére wypija co dzień dwie karafki tych ziółek.
— Dwie karafki — powtórzył zdziwiony Fabrycjusz.
— Tak, aby uniknąć częstego podawania lekarstwa, przygotowałem napój przyjemny w smaku, a zawierający nadto substancję, sprawiającą chorej pragnienie. Dzięki temu podstępowi pani Joanna sama pije chętnie miksturę dla ugaszenia pragnienia.
Fabrycjusz zbliżył się do pani Delariviére i wziął ją za rękę. Pochylił się ku niej i pocałował w czoło szepcąc głosem niby wzruszonym, ale wyraźnym dla obecnych przy scenie:
— O kochana cioteczko, bodajbyś mogła wyzdrowieć jak najprędzej i poznawać tych, co cię tak szczerze kochają...
— Ten człowiek ma doprawdy złote serce! — pomyślała rozczulona Paula.
Dano znać, że śniadanie gotowe. Paula z obu paniami zeszła zaraz na dół. Dzienniki poranne leżały na stole w sali jadalnej.
— Doktorze — powiedziała panna Baltus, biorąc drżącą ręką „Gazetę Sądową“, dowiemy się, czy nieszczęśliwy, oskarżony o zabójstwo, który stawał wczoraj przed sądem, został na śmierć skazany.
— Rozłożyła prędko pismo i przebiegła je oczami.
— I cóż? — zapytał Grzegorz, — czy go już osądzono?
— Szukam... A! oto jest...
— No i cóż? — pytał doktór.
— Wszystko skończone... sąd nie przyjął żadnych okoliczności łagodzących, wyrok został wydany... głowa mordercy spadnie na szafocie... Oto na cośmy czekali...
— Niestety — odpowiedział Grzegorz — okrutna konieczność zmusza nas do wyczekiwania śmierci człowieka.
— Przyznaję, że to okrutne... — wykrzyknęła Paula. — Ale człowiek, co ma nałożyć głową, jest mordercą... społeczeństwu służy prawo odwetu, to rzecz najzupełniej sprawiedliwa.
— W ciągu dni czterdziestu dojdziemy zatem do celu — odezwał się doktór Vernier.