Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/565

Ta strona została skorygowana.
PAULA BALTUS.

ROZDZIAŁ I.

Fabrycjusz wszedł na szafkę stojącą przy ścianie i zaczął szukać drutu, łączącego furtkę od bulwaru Montmorency z dzwonkiem elektrycznym w gabinecie. Znalazł go przeciętym.
— Aha — szepnął z uśmiechem — Rittner nie życzył sobie, aby się dowiedziano o jego tajemnicy i zapobiegł temu... Nie ma strachu, drogę mam zupełnie otwartą... Klucze mam w Neuilly... a żaden zamek nie zmieniony... Mogę przyjść, kiedy mi się tylko podoba. Teraz trzeba grać komedję do końca... piszmy... albo raczej udawajmy, że piszemy...
Prowadząc ze sobą taką rozmowę, zasiadł przy biurku. Wziął trzy, czy cztery ćwiartki czystego papieru, włożył do kopert i powypisywał różne adresy fantazyjne. Zrobiwszy to, zeszedł do ogrodu, gdzie zastał pannę Baltus i doktora.
— Skończyłeś pan korespondencję? — zapytał Grzegorz.
— Tak, doktorze, a ponieważ tak jesteś dobrym dla mnie, każ te listy z łaski swojej wrzucić do najbliższej skrzynki pocztowej.
Właśnie przechodził jeden z posługaczy. Grzegorz polecił mu pójść na pocztę.
Fabrycjusz życzył sobie odwiedzić panią Delariviére.
— Chodźmy zatem do niej — powiedział Grzegorz.
Idąc do mieszkania ciotki, siostrzeniec bankiera liczył schody i zaznaczał sobie w pamięci rozkład drzwi.
Tak jak dnia poprzedniego, karafka z ziółkami stała do dyspozycji Joanny...