Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/597

Ta strona została skorygowana.

zniszczoną została. Panna Baltus, niezadowolona do najwyższego stopnia, wysłała depeszę do Neuilly i zaraz wyjechała z Auteuil.
— Jakże się mają teraz Edma i Joanna?... — zapytała Fabrycjusza, podając mu rękę na powitanie. — Opuściłam dziś rano dom zdrowia, nie widząc się wcale z niemi.
— Mam nadzieję, że nic ważnego nie zaszło od wczoraj — odpowiedział młody człowiek. — Co prawda, dowiedziawszy się o twoim wyjeździe i mając nawał interesów, nie wstępowałem tam dziś wcale.
— To źle... bo jestem bardzo niespokojną...
— Dla czego?
— Obawiam się, aby nasz przyjaciel Grzegorz, pomimo całej swojej wiedzy i wielkiej inteligencji nie łudził się co do prawdziwego stanu zdrowia naszych kochanych chorych... Zdaje mi się, że jak jedna, tak druga nie są do wyleczenia.
Fabrycjusz starał się gwałtownie uspokoić Paulę, a gdy ją przekonał w części, zaczął prawić zaraz o swojej miłości, czem ostatecznie dopiął celu.
Nędznik wywierał na młodą dziewczynę wpływ niezaprzeczony. Czarował ją magnetycznem swojem spojrzeniem i urokiem słów przejmujących.
Fabrycjusz wiedział o tem dobrze i poprzysiągł sobie, że nie opuści willi Melun, aż z Pauli Baltus uczyni swoją ofiarę.
— Skoro będzie zupełnie do mnie należeć... skoro zostanie moją żoną, zapomni o swojej zemście.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W domu zdrowia w Auteuil panowało wielkie zamieszanie. Grzegorz Vernier, wszedłszy z doktorem Schultzem do pokoju Joanny zaraz po wyjeździe panny Baltus, znaleźli warjatkę bardzo chorą. Dziwny atak, jakiego byliśmy raz już świadkami, ponowił się w stopniu daleko straszniejszym, niż dnia poprzedniego i zupełnie zmylił przewidywania obu lekarzy. Zmuszeni byli walczyć z przyczyną, której natury nie znali. Pani Delariviére, jęcząc i bredząc, rzucała się na