Powóz zatrzymał się przed bramą zakładu leczniczego. W trzydzieści pięć minut przebyli przestrzeń z ulicy Soufflet na ulicę Raffet. Grzegorz dał sto franków stangretowi i wszedł z doktorem do parku. Zaledwie mógł się utrzymać na nogach, taki był moralnie zgnębiony. Czego się dowie? Może Joanna już umarła, może Edma straciła zmysły przy trupie matki? Chciałby był jednym skokiem przebyć przestrzeń, dzielącą go od pawilonu, przed wzgląd jednak na wiek swego towarzysza musiał iść wolno.
Zalecenie Grzegorza doktor Schultz wykonał jaknajdokładniej, sam przygotował w aptece lekarstwo z emetykiem. Lekarstwo to sprowadziło bardzo prędko skutek pożądany. Joannie zrobiło się trochę lepiej. Mniej cierpiała, czego spokojne leżenie było wymownym dowodem. Ustały konwulsje, ustały i nerwowe skurcze członków. Tylko spojrzenie było jednakowo nieruchome i szkliste.
— Doktorze, doktorze, patrz — wołała Edma, klęcząca przy łóżku matki — te oczy mnie przerażają...
Na schodach dało się słyszeć stąpanie.
— To pan Vernier powraca — zawołał Schultz.
I pospieszył drzwi otworzyć.
Edma chciała wybiedz na spotkanie Grzegorza, ale nie miała na to siły. Osłabienie fizyczne przykuło ją do miejsca.
Grzegorz przestąpił próg i zbliżył się do Joanny. Za nim zbliżył się doktor V....
Edma padła na kolana i błagała z założonemi rękami:
— Ach! ocal ją! ocal moją matkę!
Stary profesor podniósł młodą dziewczynę i odpowiedział:
— Po to tutaj przyszedłem... Cierpliwości i nadziei, moje dziecię...
Grzegorz przypatrywał się z kolei Joannie i sławnemu uczonemu. Ten wlepił w chorą spojrzenie długie i przenikliwe, jakby jasnowidzące. Po tym pierwszym egzaminie pochylił się, odrzucił prześcieradło przykrywające piersi pani Delariviére i przyłożył ucho do jej serca, potem się wyprostował i rozchylił usta.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/610
Ta strona została skorygowana.