Doktor zabrał głos i powiedział:
— Nie, to niepodobieństwo. Gdyby truciciel wchodził przez tę furtkę, pan dyrektor zarazby był powiadomiony o tem?
— Ja, — zapytał Grzegorz. — A to jakim sposobem?...
— Za pomocą drzwonka elektrycznego, umieszczonego w pańskim pokoju sypialnym. Przy furtce od bulwaru Montmorency jest aparat, poruszający dzwonek i dzwoni w tej chwili, gdy furtka otwiera się.
— Nie słyszałem nigdy dzwonienia — odpowiedział Grzegorz — a nawet nie wiedziałem o istnieniu tego dzwonka.
— To szczególne — pomyślał Schultz i jakoś się zadumał.
— Czy można zobaczyć ów aparat? — spytał Klaudjusz.
— Zapewne — odrzekł młody doktor. — Chodźmy.
— Wszyscy z salonu udali się do pawilonu, w którym mieszkał Vernier i weszli na pierwsze piętro.
Schultz ze świecą w ręku pokazał w sypialnym pokoju dzwonek, umieszczony pod samym grzymsem sufitu, ukrytego za draperją łóżka, a łączą się z aparatem ostrzegającym wynalezionym przez Rittnera.
Poszli do gabinetu.
— Oto stąd — rzekł, wskazując doktor Schultz — wychodzi drut łączący.
Klaudjusz skoczył na krzesło, zbliżył się do muru, pochwycił za drut i pociągnął. Drut pozostał mu w ręku.
— Nie ma dziwoty — zawołał — że mechanizm się nie porusza, bo drut jest przecięty...
— Przecięty? — powtórzył Grzegorz coraz bardziej zdziwiony. — Przez kogo?
— A toć — odrzekł Klaudjusz — z pewnością przez nędznika, który wchodzi tu śmiało we dnie, nie obawiając się żadnego podejrzenia, a nocą się zakrada.
— A ten człowiek — zapytał Grzegorz drżącym ze wzruszenia głosem — czy go znasz przyjacielu?
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/631
Ta strona została skorygowana.