Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/634

Ta strona została skorygowana.

jego głupi kamerdyner, posłany ze mną ażeby mnie pilnować...
Mówiąc ta Klaudjusz Marteau, podał Grzegorzowi papier napisany przez Laurenta.
Widocznie chciał się pozbyć ciebie — rzekł młody doktor, rzuciwszy spojrzenie na depeszę. — Od jak dawna Leclére podejrzywał, że posiadasz tajemnicę jego zbrodni.
— E! — wykrzyknął Klaudjusz — on nie wie nic stanowczego i to właśnie daje mi nad nim przewagę. Nie bardzo grzecznie postąpiłem z kamerdynerem, ale zapobiegłem skutecznie, ażeby nie doniósł o mnie swojemu panu.
I marynarz w krótkości opowiedział, co się stało w Mantes, za co naturalnie uzyskał zasłużoną pochwałę.
— Mówiliśmy o innej zbrodni, popełnionej przez Lecléra, — odezwał się Grzegorz.
— Kilku innych może — odpowiedział marynarz. — Poczekajmy, a wszystko wyjdzie pomału na jaw! Teraz zajmijmy się rzeczą pilniejszą, przygotuj się pan oto, panie Vernier, do schwytania truciciela z trucizną w ręku. Tym sposobem oszczędzi mu się przykrości wypierania.
— Fabrycjusz mordercą mojej matki! — szepnęła boleśnie Edma. — Boże! jak pomyślę, że podobny nędznik kochany jest przez Paulę!
Grzegorz posłyszawszy to, zatrząsł się i pobladł śmiertelnie.
— Paula! — powtórzył — to prawda! Panna Baltus kocha tego nikczemnika, ufa mu na ślepo. W tej chwili w Melun sam na sam się z nią znajduje... Doprawdy obawiam się!
— Potrzeba ją uprzedzić koniecznie — wtrąciła żywo Edma.
— Naturalnie; pociąg do Fontaineblau przechodzi o dziesiątej minut dwadzieścia pięć. Można być w Melun o jedenastej czterdzieści, a w willi Baltus o północy. Poślę starą Magdalenę, wierną gospodynię moją. Panie Schultz bądź pan łaskaw powiedzieć jej, aby się zabrała i każ zaprządz do powoziku.