dom bankierski, i tam otrzymał wiadomość, że pierwsza jego żona umarła. W dwa lata później poznał w jednym domu, gdzie był mile przyjmowanym, młodą nauczycielkę, Francuzkę, Joannę Tallandier, która miała za całą rodzinę tylko starszego brata, równie jak ona biednego, ale pracowitego i dzielnego. Dziewczę było prześliczne, liczyło lat szesnaście. Pan Delariviére przekroczył już czterdziestkę, pomimo to rozkochał się do szaleństwa i z nią się ożenił.
W dwa lata po ślubie przyszła na świat Edma.
Tymczasem w pięć lat po przyjściu na świat Edmy, pan Delariviére, bawiąc za interesami w Paryżu, dowiedział się od pewnego byłego agenta policyjnego, że żona jego pierwsza żyje. Pan Delariviére zmartwił się okrutnie. Polecił byłemu agentowi policyjnemu, aby wyśledził koniecznie pobyt pierwszej jego żony.
Nasi czytelnicy znają już większą część życia państwa Delariviére w ciągu lat siedemnastu. Edma umieszczoną została na pensji we Francji, rodzice przyjeżdżali ją odwiedzać co dwa lata. Majątek bankiera coraz się więcej powiększał i wkrótce stał się kolosalnym. Eks-agent policyjny pisywał od czasu do czasu, ale nie donosił nic nowego, i zawsze potrzebował pieniędzy do dalszych poszukiwań. Pan Delariviére ciągle posyłał przekazy, lubo nie miał już żadnej nadzieji, aby odnalazł ślady zbiegłej. Podejrzewał nawet, że może jest poprostu wyzyskiwanym przez nieuczciwego policjanta. Co do tego mylił się jednakże. Agent utrzymywał nieustanną korespondencję z kilkoma ze swoich towarzyszy, zamieszkującymi główniejsze stolice Europy i zasłużenie pobierał swoje honorarja. Dał zresztą tego dowody, jak się o tem później przekonamy.
Pan Delariviére, znajdując, że majątek jego jest aż nadto już dostatecznym i chcąc użyć zasłużonego po tylu latach nieustannej pracy wypoczynku, postanowił zlikwidować interes i powrócić do Francji, odebrać córkę z pensjonatu Saint-Maude i nierozłączać się z nią więcej.