— Dla czego tam, a nie gdzieindziej? — może się kto zapytać.
Dla tego, że pan Laurent miał w Vincennes kuzyna żonatego, trzymającego mały sklepik korzenny, u którego spodziewał się znaleźć przytułek. Kuzyn ten, chociaż niezmiernie zdziwiony przybyciem krewniaka o tak późnej godzinie i w dodatku rannego, przyjął go dość uprzejmie. Kupcowa wstała, żeby przygotować przybyłemu wygodne posłanie, na którem się wyciągnął z prawdziwą rozkoszą, posiliwszy się przedtem biszkoptem i paru kieliszkami wina burgundzkiego.
Nazajutrz rano opowiedział dosyć prawdopodobną historyjkę, aby wytłomaczyć swoją ranę, dodając, że pan jego, u którego posiadał sympatję i zaufanie, upoważnił go do udania się na kurację do krewnych i zapewnił płacić mu dalej zasługi. Nie będzie więc wcale ciężarem krewnym swoim. Będzie im płacił wiele będzie potrzeba za czas swego pobytu.
Oświadczenie to przyjęto tak chętnie, jak się spodziewał Laurent.
Ex-intendent dostał dość silnej gorączki, która trwała kilka dni, ale kuzynka tak go umiejętnie pielęgnowała, że gorączka przeszła, rana się zabliźniła i zaczął prędko przychodzić do zdrowia.
Pewnego dnia dawny kamerdyner otrzymał cios okrutny...
Cały Paryż zajmował się sprawą otrucia, jakie miało miejsce w domu zdrowia w Auteuil. Dzienniki przepełnione były różnemi pogłoskami w tym przedmiocie i nie ustawały w komentarzach nad aresztowaniem Fabrycjusza Leclére’a. Jeden z lepiej poinformowanych, „Le Petit Journal“, w artykule zatytułowanym „Doktor warjatek” opisywał szczegółowo dramatyczną scenę, którą już znają czytelnicy nasi. Opis ten wpadł w oczy Laurentowi i... zadrzał on z przerażenia i zgrozy. Nie powiedział nic swojemu kuzynowi, ale co dzień domagał się dziennika, z którego dowiedział się o przeprowadzeniu Fabrycjusza do Melun, o co domagał się tamtejszy sąd dla badania w sprawie innego morderstwa. Każdy
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/693
Ta strona została skorygowana.