Fabrycjusz Leclére otrzymał jego bilecik i nie stracił ani chwili czasu, ażeby skorzystać z jego poświęcenia i przyjąć pomoc. Podniecało to ogromnie jego radość i dumę. Trochę jednak obawy łączyło się do tej radości. Czy ucieczka powiedzie się szczęśliwie?...
Laurent nie mógł być pewnym, ale nie tracił nadziei, znając śmiałość i odwagę Fabrycjusza. Zresztą ten wysłannik jakiś wczorajszy nie zdawał się o tem wątpić.
Laurent był bardzo wzruszony, silnie zgorączkowany, położył się do łóżka, a zerwał bardzo rano i myślał nad tem, w jaki sposób zabić czas aż do wieczoru.
Po śniadaniu poszedł do sklepu tandeciarza, kupił trzy świąteczne surduty rzemieślnicze, a w innych sklepach szewskich, kapeluszniczych i w składzie bielizny dokompletował inne części garderoby, i zaopatrzony w te przedmioty, powrócił do mieszkania, gdzie zapakował wszystko w najmniejsze możliwie zawiniątko.
∗ ∗
∗ |
Musimy teraz objaśnić czytelników, co się działo w willi Baltus od chwili, gdy z wiadomych już powodów osiadło w niej kilka znanych nam osobistości.
Joanna odzyskała już zupełnie zdrowie, a i moralnie miała się znacznie lepiej.
Chwilami z jej pogrążonego w ciemnościach umysłu, promyki światła się przedzierały.
Edma za to nie czuła się nic a nic lepiej. Jej ciągłe osłabienie, ciągłe przygnębienie, którego niczem pokonać nie było można, sprawiały Grzegorzowi boleść nieopisaną.
Zajął dwa duże pokoje na drugiem piętrze i nie opuszczał Melun, chyba gdy w koniecznej potrzebie i to na krótko udawać się musiał do Auteuil.
Pani Delariviére mieszkała w apartamencie Pauli, zajmującej pokoje brata, Edmie oddano mały salonik i pokój sypialny, w którym Fabrycjusz Leclére przepędził był noc jedną. Klaudjusz Marteau zajął stancyjkę pod strychem, nad mieszkaniem Verniera. Wstawano w willi bardzo rano,