Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/717

Ta strona została skorygowana.

a kładziono się spać bardzo wcześnie. Dnie wypełniały przejażdżki czołnem i wycieczki do wiosek sąsiednich. Ex-marynarz był w ciągłym ruchu, zajmował się wszystkiem, to pomagał ogrodnikowi, to stangretowi, to kucharzowi, znał się bowiem na wszystkiem, a chętny był do każdej roboty i utrzymywał, że bezczynność zaogniłaby mu ranę, już zupełnie prawie zagojoną. Klaudjusz miał licznych w Melun przyjaciół. Zupełnie wolny, nie mający żadnego stałego obowiązku, chodził z nimi od czasu do czasu na kieliszek, ale się już nie upijał i prawił innym kazanie o wstrzemięźliwości. Rano tego dnia, kiedy Laurent nabywał trzy ubrania dla bandytów, zamierzających uciec z więzienia, Bordeplat, zapewniwszy się, że go nie będą potrzebować w willi, pojechał do Fontainebleau z jednym znajomym rybakiem, który udawał się tam dla uregulowania różnych swoich należności... Poranek był prześliczny i bardzo gorący, potem wielkie czarne chmury poczęły się gromadzić na horyzoncie i na pewno można było przypuszczać, że wieczór nie obejdzie się bez burzy.
Elektryczność, przepełniająca powietrze, silnie oddziaływała na wrażliwy organizm pani Delariviére. Biedna warjatka, od jakiegoś czasu zupełnie spokojna, była bardziej znacznie dziś rozdrażniona.
Powróćmy do Melun.

ROZDZIAŁ IX.

Nikt ze służby więziennej nie mógł naturalnie przewidzieć, że miał zajść tak ważny wypadek, jak ucieczka trzech naraz więźniów.
Fabrycjusz, Bec-de-Lampe i La Gourgone, aby uniknąć jakiegokolwiek podejrzenia, rozłączyli się, wyszedłszy na podwórze więzienne i wcale nie zbliżali się do siebie. Zaledwie ukradkiem kilka spojrzeń zamienili. Czekali bez widocznej niecierpliwości na powrót do sypialni. Większa część więźniów, zmęczona strasznem gorącem, które rozpalone od słońca mury bardziej jeszcze powiększały, pokładli się na kamieniach, po kątach, gdzie było trochę cienia.