Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/728

Ta strona została skorygowana.

z drzwi pozostawiono na pół otwarte Fabrycjusz popchnął je i wszedł do galerji, która rozdzielała pałacyk i znajdowała się na wprost schodów głównych. Przystanął tu i zaczął się przysłuchiwać. Głucha cisza panowała do okoła. Usłyszał tylko urywane świszczenie przyspieszonego swojego oddechu. Po trochu wzrok jego przyzwyczaił się do ciemności i zaczął niewyraźnie rozróżniać najbliższe przedmioty.
— Drzwi Pauli — mówił do siebie — to te pierwsze na lewo... Jeżeli są zamknięte, podważę je ramieniem. Zanim sprawiony hałas sprowadzi kogo, zrobię już to, po co przyszedłem...
Wyjął z kieszeni nóż, otworzył go, i skierował się następnie do apartamentu panny Baltus. Gruby smyrneński dywan, pokrywał posadzkę galerji i głuszył jego kroki. Doszedł do drzwi, poruszył za klamkę i aż zadrżał z radości. Drzwi nie były zamknięte. Nic mu nie przeszkadzało przestąpić próg małego saloniku, poprzedzającego pokój Pauli. Przeszedł ten salonik, otworzył drugie drzwi, równie łatwo jak pierwsze i wszedł do sypialni panny Baltus. Nocna lampa w alabastrowej urnie, postawiona w kącie pokoju, rzucała słabe, niepewne światełko. Na wprost drzwi stało łóżko. Pod kołdrą śnieżnej białości rysowała się postać śpiącej kobiety, z twarzą obróconą do ściany. Morderca pochylił się i czołgając się jak gadzina, podszedł do łóżka. Przy łóżku wyprostował się i podniósł do góry rękę, w sztylet uzbrojoną. I zamierzał uderzać. Ale w tej właśnie chwili śpiąca nagle się odwróciła i odemknęła powieki. Fabrycjusz mógł się przypatrzeć jej twarzy. Cofnął się, mrucząc: — To nie Paula!... to Joanna!...
Pani Delariviére, pomieszczona w apartamencie panny Baltus, otworzyła oczy i zobaczyła w słabem oświetleniu postać przerażoną i straszną. Nie potrzeba było więcej dla wywołania ataku, spowodowanego przez burzę i zaledwie uspokojonego. Wyskoczyła z łóżka i jak widmo w śmiertelnym całunie, z wyciągniętemi naprzód rękami, dotykając prawie piersi Fabrycjusza, którego nie poznała, zaczęła