— Kto idzie!... — głośniej jeszcze, a że nikt nie odpowiedział, złożył broń, wziął na cel ciemną postać, którą widział, iż się poruszała a teraz stanęła, i znów się odezwał:
— Odpowiadaj, albo strzelę!
— La Gourgone, ledwie żywy, nie miał siły wymówić ani jednego słowa.
Żołnierz pociągnął za kurek.
Błyskawica przerżnęła ciemności, rozległ się strzał i jednocześnie krzyk boleści. La Gourgone runął na drogę.
Wystrzał poruszył cały personel więzienny. Przybiegli dozorcy. Podniesiono ex-galernika bezprzytomnego, z kulą w łopatce i zaniesiono go do infirmerji, gdzie wezwano dyżurnego doktora.
W pięć minut przejrzano sypialnie i przekonano się o nieobecności Fabrycjusza Leclére i Bec-de-Lampe. Policja i żandarmerja została natychmiast powiadomioną. Chodziło o ujęcie zbiegów. Nie wiedząc, że ucieczka została odkrytą, będą według wszelkiego prawdopodobieństwa chcieli uciekać koleją. Rozstawiono straż w okolicy stacji i Bec-de-Lampe poznany pomimo jego przebrania, został zatrzymany w chwili, gdy przy kasie kupował bilet drugiej klasy.
Przysłowie powiada, że kruk krukowi oka nie wydziobie. Musimy zaprzeczyć temu stanowczo. Łotrzy wszelkiego kalibru gotowi są zdradzić i wydać jedni drugich, skoro w tym widzą korzyść jakąkolwiek. Komisarz policji zapewnił Bec-de-Lampe’owi względy władzy, jeżeli dopomoże do odnalezienia Fabrycjusza Leclére i bandyta poprowadził agentów do mieszkania Laurenta.
Ex-kamerdyner, energicznie badany, stracił zupełnie głowę i pomimo całego przywiązania do swego pana, opowiedział bezwiednie wszystko, co widział.
Komisarz był człowiekiem zręcznym. Domyślił się natychmiast tego, o czem Laurent nie wiedział.
— Do willi Baltus! — rzekł, zbierając ludzi swoich. — Dałby Bóg, żebyśmy na czas przybyli.
Wiemy, że dzięki Foxowi, chartowi Fryderyka Baltus, nie spóźnili się wcale.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/736
Ta strona została skorygowana.