Dodajemy jednocześnie, że poczciwe psisko, otrzymawszy rany niezbyt dotkliwe, żyło jeszcze.
— Dzielne stworzenie... wykrzyknął Klaudjusz — będę się zajmował tobą!.. będę cię leczył i wyleczę!...
Dotrzymał danego słowa...
∗ ∗
∗ |
Nie mamy potrzeby zapewniać, że ucieczka, tak dowcipnie obmyślana, wykonana z taką odwagą, wpośród okoliczności tak dziwnych, a zakończona tak dramatycznie, narobiła niemałego hałasu w Melun i okolicy.
Dzienniki paryskie opisywały najdrobniejsze szczegóły. Zapomniany już od kilku dni Fabrycjusz stał się znowu jakąś postacią legendową, jakimś bohaterem zbrodni, ponurą gwiazdą pierwszego rzędu.
Nagle przypadek wymagał nowego, niby dodatkowego śledztwa. Ucieczka i usiłowanie zabójstwa stanowiły nowe ciężkie przestępstwo. Nędznik spokorniał bardzo. Z jego żelaznej energji, z jego potężnej siły woli nie pozostało nic teraz. Owładnęła nim zupełnie apatja. Nie miał już żadnej nadziei. Potrzeba było umierać, dobrze teraz wiedział o tem, a bał się śmierci szalenie.
Nowe oskarżenie przeciwko niemu wytoczono, i sprawa miała być sądzoną niezadługo. Nareszcie nadszedł dzień fatalny. Pod efektownym tytułem „Dramat w Melun“, dzienniki zapowiadały otwarcie posiedzenia.
Na dwa dni przedtem, małe miasteczko przybrało fizjognomję wielce ożywioną i ruchliwą.
Pani Loriot, dawna nasza znajoma, nie wiedziała, jak sobie dać radę, hotel pod „Wielkim Jeleniem“ musiał odmawiać gościnności tłumom podróżnych.
Mnóstwo pięknych kobiet, należących do wszystkich warstw społeczeństwa, przybyło z Paryża.
Panna Adela de Civrac, właściwie Grelache, przyjechała: w towarzystwie barona Pascala de Landilly.
Ciekawość członków izby sądowej nie ustępowała ciekawości publicznej. Wiedziano naprzód, a przynajmniej domyślano się zgóry, że nastąpi straszny pojedynek słowny