Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/749

Ta strona została skorygowana.

Święta prawda, panie doktorze.
— Grzegorz się oddalił, a właścicielka „Wielkiego Jelenia“ zajęła swoje miejsce za kantorem, powtarzając:
— Oj głupież to życie, głupie!...

ROZDZIAŁ XVI.

Wyszedłszy od poczciwej pani Loriol, Grzegorz Vernier udał się do biura telegrafu, skąd wysłał depeszę do doktora V...
Zawiadamiał sławnego uczonego, że nadchodzi godzina ostatecznej a strasznej próby, przypomniał mu obietnicę i prosił o najspieszniejsze przybycie dla wspomożenia go swoją radą.
Zaraz też nazajutrz po południu doktor V. zajechał do willi Baltus.
Na niego tylko czekano z przewiezieniem pani Delariviére do hotelu pod „Wielkim Jeleniem“ i zainstalowano ją w tym samym pokoju, w którym przed sześciu miesiącami, przerażający widok spadającej na szafocie głowy, pomieszał jej rozum.
Joanna, Paula i dwaj lekarze zajęli miejsce w wygodnem lando, które w pięć minut przywiozło ich na plac świętego Jana.
Klaudjusz Marteau siedział na koźle.
Edma, bardzo słaba jeszcze, pozostała w willi pod opieką Magdaleny, a nie wiedziała nic o dramacie, jaki się miał rozegrać.
Pani Delariviére, prowadzona i podtrzymywana przez Grzegorza, weszła na drugie piętro do pokoju pod Nr. 7. Przestąpiwszy próg, zatrzymała się nagle, rzuciła w około siebie badawcze spojrzenie, potem zbliżyła się do łóżka, a następnie podeszła do okna. Tu znowu się zatrzymała i opuściła zadumaną głowę.