Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/758

Ta strona została skorygowana.

bezprzytomna na ręce Grzegorza i doktora V..., którzy ją przytrzymali i zanieśli do łóżka.
Paula Baltus wpadła do pokoju i stanęła, nie śmiejąc pytać.
Klaudjusz Marteau wsunął się także.
— Profesorze — zapytał Grzegorz, drżąc cały — żywa, czy umarła?...
Doktor V... nie zaraz odpowiedział.

ROZDZIAŁ XVIII.

Grzegorz powtórzył pytanie głosem zeledwie zrozumiałym.
Stary profesor przyłożył rękę do serca Joanny.
— Żyje! — powiedział — a wyciągnąwszy lancet z pudełka z narzędziami, które zawsze miał przy sobie — miseczki i bandaże! — zawołał prędko.
I zaraz prawie przeciął żyłę u lewej ręki pani Delariviére. Krew wytrysnęła obficie, profesor odetchnął swobodniej.
Joanna zwolna otworzyła oczy, ale je zaraz zamknęła.
Krew płynęła jeszcze.
— Dosyć — powiedział doktor V...
Grzegorz czekał na to. Zatamował krew i obandażował rękę.
Pani Delariviére powtórnie otworzyła oczy, uniosła się trochę, spojrzała na okół wzrokiem, w którym nie było nic nieprzytomnego i poruszyła ustami, ale nie wydała żadnego głosu.
Głowa opadła jej na poduszki i zdawało się, że zemdlała.
— Lekarstwo — zawołał doktor V...
Grzegorz podał mu małą flaszeczkę.
Sławny uczony łyżeczkę mikstury wlał w usta chorej przy pomocy Grzegorza.