— I to środkiem bardzo prostym a bezzawodnym. — Żelazo, jak wiesz, jest w tym razie najskuteczniejszym środkiem...
— Użyjemy żelaza, ale nie pierwszego lepszego, użyjemy żelaza oczyszczonego, jednem słowem „dialysi Biavals“, czyniącego cuda prawdziwe...
Magdalena, stara służąca Grzegorza, przerwała naradę doktorów, wchodząc do pokoju.
— Pan Delariviére przybył do willi — odezwała się — i pyta, czy może widzieć pannę Edmę...
— Kochany profesorze — powiedział Grzegorz — czy tak nagłe zobaczenie ojca nie zaszkodzi chorej?
— Wcale nie. Zresztą będziemy przecie przy tem spotkaniu.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W dziesięć minut później ojciec i córka padli sobie w objęcia. Łzy radości płynęły im z oczu.
∗ ∗
∗ |
W tydzień po odzyskaniu zmysłów, pani Delariviére siedziała pod cieniem wielkiej lipy w parku willi Neuilly Saint James, gdzie w ciągu naszego opowiadania dość często prowadziliśmy naszych czytelników.
Fox, wielki hart, uleczony z ran, opierał inteligentną swoją głowę na kolanach tej, która mu zawdzięczała swoje życie.
Obok niej siedziała Edma, która bardzo szybko powracała teraz, do zdrowia, dzięki kuracji doktora V..., dalej Maurycy Delariviére, Paula Baultus i Grzegorz Vernier.
Ten ostatni był już teraz urzędownie narzeczonym Edmy.