— Była nią rzeczywiście, moje dziecię, ale teraz odzyskała już rozum.
— O! — wykrzyknęła pani Tallandier — tem lepiej!... Szczęśliwą jestem z tego, co nam pan powiedział. — Ta biedna dama zainteresowała mnie bardzo...
— Dla czego? — zapytał przyszły mąż Edmy. — Czy pani ją znała?
— Uderzająco wydała mi się podobną do kogoś z mojej rodziny — odrzekła pani Tallandier.
— Z rodziny pani? — powtórzył Grzegorz.
— Tak panie... do siostry mojego męża...
Młody doktor spojrzał znacząco na Klaudjusza.
Pani Tallandier mówiła dalej:
— Ale to nie mogła być ona...
— Dla czego?
— Osoba, o której wspominałam, jest bardzo daleko za granicą... Opuściła Francję na zawsze...
— Dla czegóżby nie miała powrócić?
— Nie była wolną.
Potrzeba by było, aby mąż jej opuścił Amerykę, a jego interesa zatrzymały go w New Yorku.
Nie było żadnej wątpliwości.
To, co powiedziała pani Tallandier, przekonywało dostatecznie, że Piotr, skazaniec z Melun, był bratem Joanny...
Ale pozostawało jeszcze dowiedzieć się, dla czego ten nieszczęśliwy prosił o jałmużnę Fabrycjusza Leclére w lesie Seineport i to wśród nocy, i dla czego później nie chciał tak uparcie wyjawić swojego prawdziwego nazwiska.
— Ma pani rację, że to musiało być tylko nadzwyczajne podobieństwo, ale oddalamy się od celu mojej wizyty... Pozwoli pani, że jej zadam niektóre zapytania...
— Służę panu z całego serca...
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/775
Ta strona została skorygowana.