Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/776

Ta strona została skorygowana.

— Pytania te będą drażliwe — zaczął znowu młody doktor proszę więc, aby pani była przekonaną, że nie mają innego celu, jak powrócenie pani szczęścia, jakie pani straciła od dawna...
— Wierzę panu... wydajesz się dobrym, a przyszedłeś przytem z panem Klaudjuszem Marteau, zacnym naszym przyjacielem...
Pytaj pan, będę odpowiadała najszczerzej...
— Nawet przy synu?
— Z pewnością... Nie mam przed nim nic do ukrycia...
— Tak jest, proszę pana — wtrącił mały Piotruś, całując panią Tallandier — jeżeli zaś jakie pytanie pańskie uczyni matce przykrość, postaram się ją pocieszyć.
— Poczciwe dziecko! — pomyślał Grzegorz wzruszony. Jesteś dzielnym i poczciwym synem — powiedział głośno — a twoja miłość dla matki przyniesie ci szczęście!
— Czekam... proszę pana odezwała się bratowa Joanny.
— Najprzód i przedewszystkiem... czy pani jesteś wdową?...
Pani Tallandier zadrżała.
— Uważam się za wdowę — szepnęła.
— Nie jesteś pani jednak pewną?...
— Nie, proszę pana... smutna to ta moja historja, smutna i dziwna, nie wiem nic, czy mój syn jest sierotą...
— Nic nie wie o dramacie z Melun — pomyślał Grzegorz — a głośno zapytał:
— Jakim że sposobem?
— Po wojnie było nam bardzo ciężko powiedziała pani Tallandier.
Mąż mój nie mógł znaleźć roboty, któraby pozwoliła zdobyć środki na utrzymanie nasze, warsztaty były nieczynne, kopalnie w okolicach Paryża pozamykane, a jeżeli