Fabrycjusz zadrżał od stóp do głów, ale nie wymówił ani słowa, na twarzy tylko odbił mu się wyraz wdzięczności.
— Surowo sądziłem twoje wybryki — ciągnął bankier — może zanadto nawet surowo, ale byliśmy połączeni węzłami krwi; kochałem cię, pomimo twoich szaleństw i twojego prowadzenia i nigdy nie pozwoliłbym na to, abyś miał nędzę na starość.
Mówiąc to, pan Delariviére wyjął pugilares.
Wydobył duplikat testamentu, rozłożył go drżącą ręką, a wskazawszy palcem na paragraf, gdzie była mowa o siostrzeńcu, przysunął mu papier przed oczy i powiedział:
— Spojrzyj!
Niezmierna radość opanowała duszę Fabrycjusza, ale tak samo powstrzymał radość, jak powstrzymywał swoje obawy. Błyski jego oczu mogłyby zdradzić jego myśli i zniweczyć w jednej chwili wrażenie, jakie wywołał swoją umiejętną hipokryzją. Zagasił też płomienne spojrzenia, a odwracając głowę i odsuwając testament, odpowiedział spokojnie:
— Nie, kochany wuju, ja nie chcę nic widzieć... Czyż potrzebuję nowego dowodu, wspaniałomyślności i czułości? Co mnie obchodzi cyfra wypisana w twoim testamencie?... Jakakolwiek jest część, jaką raczyłeś mi wyznaczyć, za dużo dla mnie zrobiłeś! Twój cały majątek należy się mojej ciotce Joannie i mojej kuzynce Edmie...
Zręczny oszust kombinował swoją rolę; jak aktor emeryt kalkuluje i stopniuje swoje efekta.
Bankier wzruszony tą nadzwyczajną delikatnością, rzekł:
— Twoja ciotka i twoja kuzynka nie zubożeją przez ten podział... ja jestem bogaty... bardzo bogaty...
— Wiem o tem, kochany wuju.
— Na wiele też obliczasz mój majątek?..
— Na cztery albo pięć miljonów może..
Pan Delariviére uśmiechnął się, pokręcając głową.
— Czy omyliłem się? — zapytał Fabrycjusz.
— Tak, moje dziecko, dalekim jesteś od prawdy... posiadam conajmniej dwanaście miljonów.
Usłyszawszy tę cyfrę Fabrycjusz przestał być panem siebie.
Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/92
Ta strona została skorygowana.