Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/115

Ta strona została przepisana.

coraz bardziej prądem, który ją unosił, podmuch tajemniczy muskał jej włosy, opanowywało ją nieprzeparte odrętwienie, a jednocześnie prąd elektryczny wstrząsał całem jej ciałem.
Bo ona właśnie utkwiła oczy w lampę magnezyową, czuła na sobie jej skutki i spała już w chwili, gdy magnetyzer zapytał Ewę Mariani.
— Czy śpisz?
W ciągu sekund kilku, powtarzamy, osłupienie Amerykanina było niewysłowione.
Zaledwie mógł oczom swym wierzyć.
Panna Mariani, nie rozumiejąc nic, co się dzieje, opuściła swą pozę i patrzała na dziecko, które odpowiedziało zamiast niej.
O’Brien bardzo prędko odzyskał nad sobą władzę i pomyślał, czy czasem przypadek nie pozwolił mu napotkać jednego z tych osobników tak zadziwiająco podlegających suggestyi i tak trudnych do znalezienia, ponieważ, pomimo wszelkich poszukiwań, natknął się tylko na dwa w życiu, jeden w Stanach Zjednoczonych, drugi w Berlinie.
Teraz należało się przekonać, czy dziecko jest rzeczywiście jasnowidzącem, czy można się było po niem spodziewać podwójnego wzroku. Trzeba było z niem spróbować doświadczenia.
Chciał to uczynić natychmiast.
Weronika, ździwiona i zaniepokojona milczeniem, które zapanowało, nagle zapytała:
— Panie, co się tu dzieje?