Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/116

Ta strona została przepisana.

— Prawdziwy cud, pani — odpowiedział doktór. — Moja władza magnetyczna jest tak wielka, że wywiera wpływ, nawet bez mej wiedzy! Przejęta prądem, jakim jest nasycona atmosfera tego pokoju, wnuczka pani odczuła na sobie skutki. Śpi, jest jasnowidząca, i to od niej samej dowiesz się pani, co chcesz wiedzieć.
— Jakto? — zawołała ociemniała ze zgrozą. — Marta jest jasnowidząca?.. Może wiedzieć, czego pan sam nie wiesz?..
— Tak.
— Ale — podchwyciła pani Sollier głosem drżącym ze wzruszenia — ale ten sen przestrasza mnie... Jak długo — on trwać będzie?
— Sekundę tylko, jeżeli pani zechcesz... mogę wnuczkę pani obudzić natychmiast... wystarczy jeden gest... Dlaczego jednak nie doprowadzić doświadczenia do końca, ponieważ dziecku nie grozi żadne niebezpieczeństwo?
— Tak pan twierdzisz?
— Tak.
— Jeżeli tak jest — wyszeptała niewidoma — wybadaj ją... zgadzam się...
W tej chwili O’Brien z szarlatanina, do jakiego się zniżył, stał się znowu prawdziwym uczonym.
Zapomniał zupełnie o Robercie Verniere i o strasznym powodzie, który doń sprowadził panią Sollier.
Teraz myślał tylko o tem, ażeby się przekonać o stopniu jasnowidzenia dziecka.
Robert, z czołem spoconem, drżący, z gardłem ściśniętem, jakby kleszczami, nie widział nic; lecz słyszał wszystko.