Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/123

Ta strona została przepisana.

Lokaj był posłuszny.
Ewa Mariani znalazła się sama z doktorem.
— To dziecko — rzekł do niej — da nam majątek. Prędzej niż za rok będziemy mieli pieniędzy aż do zbytku! Rozumieszz
— Pojmuję twój projekt, ale doprowadzić go do skutku nie tak łatwo! Jestem zdania poety francuskiego: Zwycięziwo bez niebezpieczeństw to tryumf bez chwały! My odniesiemy tryumf, pełen chwały! Za chwilę powrócę, czekaj.


XV.

O’Brien powrócił do gabinetu, gdzie zastał Roberta, zgnębionego, bladego jak trup, leżącego na fotelu.
Na widok magnetyzera, podniósł się i poszedł na jego spotkanie.
— Pieczątka? — spytał go zdławionym głosem — masz pan pieczątkę?
— E! co tam pańska przeklęta pieczątka — odparł Amerykanin, wzruszając ramionami. — Czyż mogę ją zabrać przemocą? Ślepa musi ją odnieść sędziemu śledczemu, który ją powierzył jej. Gdybym nie zechciał był jej oddać, coby się było stało? Byłaby powiedziała, w czyjem ręku ją zostawiła mimowoli. Wtedy miałbym u siebie policyę, badanie, oskarżenie o wspólnictwo. Byłby to najlepszy i najkrótszy sposób do zgubienia się razem!.. Nie! nie! nie jestem tak głupi! Pani Sollier ją zabrała, odda ją komu z prawa należy i wszystko się skończy.